Kiedy zaczynałam przygodę z ćwiczeniami pod okiem mojego trenera Adama, byłam tak podekscytowana, że na zaś kupiłam sobie dwie nowe kiecki. Oczywiście o rozmiar za małe, żebym miała co nosić kiedy spektakularnie schudnę :) Nie śmiejcie się, pewnie też tak robicie :) To takie… ludzkie. Miałam w planach chwalenie się co miesiąc swoimi wynikami i pokazywanie, jaka to już jestem fit. Naprawdę widziałam mega potencjał w tym projekcie. A jak jest po 2 miesiącach ćwiczeń? I w końcu, dlaczego nie mogę schudnąć?
Z jednej strony celem projektu było zdrowie, ale jak każda kobieta, marzyłam skrycie, że efektem ubocznym będzie utrata wagi. Wydawało się to takie proste. Jednak po miesiącu, gdzie planowałam dla was pierwszy wpis z podsumowaniem, stanęłam na wadze i było mi smutno. Chyba nawet mogę powiedzieć, że straciłam zapał na wszystko na jakieś dwa dni. A już na pewno zapał do ćwiczeń. To był pierwszy moment, kiedy obudziłam się rano i nie miałam ochoty zwlec się z łóżka na trening. Tyle wyrzeczeń, tyle wydanych monet na zdrowe jedzenie, tyle planowania i nic? Waga stała w miejscu. Dojechałam na trening i rozwaliło mnie totalnie podejście mojego trenera. Zauważył od razu, że coś jest nie tak. Długo gadaliśmy, tego dnia nie ćwiczyłam za wiele, chyba, że silną wolę :) Zrobiliśmy pomiary, nie tylko wagi ciała. Tutaj pojawił się uśmiech, bo jednak coś tam się działo, choć ukryte dla moich oczu.
Kiedy zaczynałam ćwiczenia, mój wiek metaboliczny wynosił 44 lata. Ok, napisałam to, choć sama nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić. A taka byłam pewna swego, że ja, człowiek, który już od dawna odżywia się zdrowiej niż statystyczny kowalski, jestem w świetnej formie. No cóż. Po miesiącu ćwiczeń ten wynik to już 29 lat :) Ucieszył mnie też progres w poziomie tkanki tłuszczowej, z 34% do 26%. Ale najważniejsza rola Adama w tym wszystkim tkwiła w ciągłym przypominaniu mi o wynikach moich badań. I tu jest pies pogrzebany…
Jeśli ktoś mówi, że to proste, to kłamie
Większości z nas wydaje się, że to takie proste. Schudnę. Najlepiej 10 kg w miesiąc. Zaczniemy jeść samo białko albo sałatę, albo nie będziemy jeść nic i wszystko pójdzie świetnie. Ale nie zawsze idzie. I prawie zawsze, kiedy idzie, a nie zabierzemy się za to dobrze, kończy się źle. Zresztą świetnie podsumowała to w jednym z wpisów Marlena, która poprzez źle dobraną dietę bardzo się rozchorowała i wydała tysiące złotych na dojście do zdrowia, a wciąż nie na wszystko ma diagnozę. Takie sytuacje jak moja, czy jej, uświadamiają mi, że serio nie chodzi tylko o wagę. Ok, czułabym się lepiej mając 8 kg mniej. Ale nie kosztem zdrowia. Źle dobrana dieta czy treningi mogą nas kosztować utratę zdrowia a to bez sensu i w ogóle niezły paradoks, żeby stracić zdrowie teoretycznie o nie zabiegając.
Gdybym ćwiczyła w domu i nie miała widocznych efektów (bo poziom tkanki tłuszczowej nie jest widoczny), rzuciłabym to wszystko w pieruny i poszła się dołować z paczką czipsów na kanapie, sącząc przez słomkę słodzony sok i zapijając smutki. Ale pomoc trenera jest tutaj nieoceniona. Adam cierpliwie mi tłumaczył, że zdrowie jest ważniejsze niż dwa kilogramy mniej. Nie chciałam też pisać o tym, że nie schudłam, bo czułam, że dla Adama to jakaś antyreklama. Ale po tych wszystkich przegadanych tematach i jego podejściu wiem, że i tak nie jestem w stanie zrobić mu lepszej reklamy, niż napisać, że lepiej nie mogłam trafić. Podziwiam, że Adam pomimo ogromnej wiedzy, wciąż się szkoli i widać to w naszych rozmowach. Rozpisał mi teraz konkretną dietę uwzględniając moje wyniki badań i walczymy dalej.
Piszę wam już o tych badaniach któryś raz. Jest to więc dobry moment na poszerzenie tej wiedzy. Dziewczyny, do odchudzania trzeba podejść z głową, każdy dobry trener wam to powie. Bez badań ani rusz. Serio. Nie przesadzam. Wiem, że lekarze nie są super wyrywni do dawania skierowań ale warto powalczyć, a resztę zrobić na własny koszt. Pokażę wam to na swoim przykładzie. Standardowy wynik TSH mam w normie ale większość objawów, które u siebie widziałam, świadczyły o problemach z tarczycą. Nie chciano mi przepisać skierowania, zrobiłam więc dokładne badania i wyszło mi, że jestem „szczęśliwą” posiadaczką niedoczynności tarczycy. Gdybym polegała tylko na podstawowych wynikach, wciąż żyłabym w nieświadomości, poniewąz wg nich jestem zdrowa a moje wyniki są w normie. Według mojego lekarza, dieta nie ma nic do tego, jak się będę czuła. I tutaj, kolejny raz w życiu, żałowałam, że nie poszłam na medycynę. Bardzo dużo czytałam na temat tarczycy i wiem, że w mojej sytuacji muszę unikać glutenu, nabiału, strączków (a zwłaszcza kukurydzy i ciecierzycy). Ten wynik zaważył też na moich treningach. Źle dobrany trening może zniszczyć naszą tarczycę i zwiększyć problemy ze zdrowiem. Zobaczcie więc, że nie waga jest moim największym zmartwieniem. A mogłoby być gorzej, gdybym nie zrobiła sobie badań i poszła na całość z dietą i treningami.
Jakie są objawy chorej tarczycy?
Niedoczynność tarczycy
- chroniczne zmęczenie, osłabienie, wzmożona senność,
- trudności w koncentracji, zaburzenia pamięci,
- uczucie chłodu, marznięcie
- wypadanie i łamanie włosów oraz przerzedzenie brwi,
- problemy w funkcjonowaniu układu trawiennego (zaparcia, wzdęcia),
- przybieranie na wadze, nawet przy osłabionym apetycie,
- bóle mięśni i obniżenie tolerancji na aktywność fizyczną (nie widać efektów ćwiczeń)
- rogowacenie naskórka (szczególnie na łokciach i kolanach).
Nadczynność tarczycy
- nadmierna potliwość,
- chudnięcie występujące przy większym apetycie,
- nadwrażliwość na wysokie temperatury,
- drżenie rąk,
- niepokój i nerwowość,
- przyspieszenie akcji serca, kołatanie,
- wypadanie włosów,
- zmniejszenie siły mięśniowej,
- zaburzenia miesiączkowania, mogące prowadzić do niepłodności.
Niestety chora tarczyca to nie wszystkie problemy, przez które nie możemy schudnąć. Jeśli ćwiczymy a waga stoi w miejscu, może to świadczyć o insulinoodporności czy chorych nadnerczach. Problem może być mała ilość snu czy w końcu najprostsze, zła dieta. Ja wciąż walczę, ale teraz już bardziej świadomie. Już nie wkurzam się na to, że wciąż ważę tyle samo. Choć czasem śmieję się, że mogłabym mieć nadczynność tarczycy bo tam się chudnie, ale to żart po prostu :) Właściwie to nawet nie wiem, ile lat żyłam sobie w nieświadomości z tą chorobą. Absolutnie wszystko zrzucałam na przemęczenie i stres. To niewątpliwie też miałam, ale zdrowa nie byłam.
Lista badań do wykonania przed rozpoczęciem treningów
- Morfologia ogólna (białe ciałka krwi, czerwone ciałka krwi, hematokryt, hemoglobina, limfocyty, MCV, MCH, MCHC)
- OB i CRP
- Badanie ogólne moczu
- Profil tarczycowy (TSH, Ft3, Ft4, anty-TPO, anty-TG)
- Glukoza i insulina na czczo (pamiętajcie, żeby na wieczór przed badaniem nie jeść dużej ilości węglowodanów bo wtedy glukoza wyjdzie niemiarodajnie)
- Lipidogram (Trójglicerydy, Całkowity Cholesterol, LDL, HDL)
- Poziom witaminy D3 (25 OH)
- Kortyzol
- Próby wątrobowe
- Ferrytyna (zwłaszcza, jeśli wypadają nam włosy)
- Kwas moczowy
- Oznaczenie wirusa HCV, w przypadku takich objawów jak moje (więcej o tym już wkrótce)
INNE WPISY Z AKCJI „DO WAKACJI BĘDĘ SZCZUPŁA I ZDROWA”
O samej akcji i założeniach KLIK
Dlaczego trener personalny KLIK
Jak wybrać strój do ćwiczeń KLIK
ZDROWE FIT PRZEPISY, KTÓRE POMOGĄ W WALCE O PIĘKNĄ SYLWETKĘ (kliknij na zdjęcie, żeby przenieść się do przepisu)
Historia jak moja. Fajnie, że nie ubarwiłaś i piszesz jak jest. Zwyczajne życie nie jest tym z okładek. Ja też rok się tak czułam. Spałam wszędzie. Ponosiły mnie nerwy bez powodu. A okazało się, że to tarczyca. Powodzenia w walce z chorobą.
Hejka, też byłam w takiej samej sytuacji co Ty… dużo ćwiczyłam, starałam się jeść zdrowo, a moja oponka nie chciała się zniknąć. Dodatkowo miałam problemy z okresem, bo był bardzo nie regularny, aż w końcu zrobiłam badania i wyszło, że mam niedoczynność tak jak Ty :(. Od razu poszłam do endokrynologa i dostała euthyrox i teraz codziennie rano łykam jedną białą tabletkę i podobno tak już do końca życia… Dopiero później się dowiedziałam, że podobno dietą idzie tą tarczce unormować i że nie trzeba zacząć łykać tabletek. Niestety walka z tarczycą jest bardzo trudna, ale dobrze, że masz osobę która Cię wspiera i motywuje, bo jest łatwiej, ja aktualnie jestem w tej gorszej sytuacji, bo nie mam nikogo takiego… :(. Aktualnie mam mega kryzys – od 2 miesięcy przestałam jeść zdrowo a od miesiąca zaniechałam ćwiczenia… nie wiem czy to ta pogoda czy może za dużo obowiązków w pracy i w domu, ale mam nadzieję, że Tobie uda się przezwyciężyć ten „mały” problem i napiszesz jak to zrobiłaś i przy okazji mnie zmotywujesz swoimi wpisami, abym w końcu znowu się za siebie zabrała… Dlatego powodzenia i trzymam kciuki!! :)
Ja również od 3 lat mam zdiagnozowaną niedoczynność tarczycy i chorobę Hashimoto (przewlekłe zapalenie tarczycy). Prawdą jest, że choroby tarczycy oraz insulinooporność i choroby nadnerczy mogą być odpowiedzialne za tycie i brak efektów odchudzania. Ponieważ zagadnienia endokrynologiczne z racji wykonywanej pracy są mi bliskie pozwolę się nie zgodzić z Twoim stwierdzeniem, że powinnaś wykluczyć/ograniczyć produkty zawierające gluten, nabiał i warzywa strączkowe. Jeśli nie masz zdiagnozowanej celiakii oraz nietolerancji laktozy (brak lub niedobór enzymu rozkładającego laktozę – laktazy) nie ma podstaw żeby odstawiać tego typu produkty. Informacje na ten temat pojawiają się często w kontekście choroby Hashimoto. Przewlekłe zapalenie tarczycy jest chorobą autoimmunologiczną, której mogą ale nie muszą towarzyszyć inne schorzenia o podłożu autoimmunologicznym np. celiakia, choroba Leśniowskiego-Crohna. Jeśli nie zaobserwowałaś u siebie niepokojących objawów sugerujących nietolerancję pokarmową nie ma wskazań do wykluczenia z diety nabiału i zbóż. Odsyłam Cię do bardzo fajnego artykułu Pana Doktora Pawła Jarosza https://niezdrowybiznes.pl/pij-mleko-bedziesz-wielki-jedz-gluten-bedziesz-zdrowy/