Pamiętacie mój wpis o przemyśleniach za kółkiem? Jechałam wtedy do swoich rodziców i kiedy pokonuję tamtą drogę, mijam miejsce, gdzie przyszłam na świat. Uwielbiam, kiedy mama opowiada mi historię moich narodzin. Jest w niej tyle niezwykłości, którą pojęłam dopiero wtedy, gdy sama zostałam mamą. Kiedy to piszę, uśmiecham się do siebie, bo musicie wiedzieć, że spieszyło mi się na świat. Urodziłam się w karetce pogotowia a poród odbierał przerażony kierowca karetki. Pewnie nawet mama nie bała się tak bardzo jak ten biedny mężczyzna. Kiedy już mama trzymała mnie w ramionach, jedyne imię jako przyszło jej do głowy, to imię, które obecnie noszę. Jako panienka, mama zbierała papierki od nadziewanych czekoladek. Jedne z nich nazywały się Angelika :) Podobno to miało być tymczasowe imię na potrzeby raportów szpitalnych, ale do dzisiaj nikt nie umie mi wytłumaczyć, dlaczego go nie zmieniono. Widocznie miałam być takim słodkim dzieckiem, co tłumaczyłoby moją miłość do gorzkiej czekolady :) Wtedy pomyślałam z docenianiem o czymś, co do tej pory było dla mnie oczywistością.
“Mamo,
Ty nigdy nie brałaś udziału w marszach, które określałyby, czy masz prawo mnie urodzić czy ciążę usunąć. Nawet nie wiesz, jak ci dziękuję. Za to, że mnie urodziłaś. Bez względu na wszystko. Jestem bardziej niż pewna, że ani bieda, ani moja choroba, nie zmieniłaby twojej decyzji. Bo dla Ciebie nie było ważne prawo do decydowania o sobie, ale odpowiedzialność za decydowanie za mnie. Tak sobie teraz myślę, że zdarzyło mi się pewnie wykrzyczeć ci kiedyś, że ja się na świat nie prosiłam. Ale jest w tym dużo prawdy. To Ty mnie wyprosiłaś, urodziłaś i nigdy nie pomyślałaś, że mogłabyś inaczej.
To ty chroniłaś mnie przed kogutami, które zawsze, ale to zawsze, atakowały mnie na podwórku u babci. Inni stali w oknie i śmiali się z przedstawienia, ale Ty byłaś po tej właściwej stronie okna. Nie wystarczyło mi tych wrażeń, więc rozwalałam kolana i plecy spadając z drzew. Zawsze całować me rany i działało to lepiej niż dzisiejsze preparaty z apteki. Lubię wierzyć, że to wciąż ma taką moc.
Nie odpuszczałam ci wtedy i chorowałam do upadłego. Tak intensywnie, że nie wystarczało już na wakacje nad polskim morzem czy nowe zabawki. To nic, bo zawsze trzymałaś mnie za rękę, kiedy plułam tymi lekami albo kiedy miałam zabiegi wszelakie.
Kiedy przeżywałam pierwszy sercowy zawód, przez te róże, których wtedy nie przyjęłam, byłaś i rozumiałaś. Choć dzisiaj wiem, że to trudne, kiedy to się dzieje u sześciolatki. Czasem trudno opanować śmiech w tych emocjach, ale Ty to potrafiłaś. Nigdy nie żartowałaś z moich miłości. Nie pamiętam już dzisiaj jak bardzo byłam kochliwa w tej dziecięcej skali, ale musiałaś mieć zabawnie. Nauczyłaś mnie tym szanowania uczuć moich dzieci. Żadne poradniki nie uczą tego lepiej.
To Ty nauczyłaś mnie, jak gospodarować pieniędzmi, żeby starczyło do pierwszego. Pokazałaś, że nie zawsze można mieć wszystko i trzeba nauczyć się z tym żyć. Że sztuką jest dokonywanie mądrych wyborów, przez które buduje się swój dom. I to nie raz, a każdego dnia wielokrotnie.
Po Tobie mam miłość do gotowania. Nie chodzi tutaj nawet o jakieś specjalne zdolności, ale troskę o najbliższych i chęć dbania o ich potrzeby. Choć muszę przyznać, że pieczarkowej nie lubię do dzisiaj. Przejadła mi się w liceum :)
Mam 32 lata. Ciężko spamiętać i wymienić wszystko, za co Ci dziękuję. Są wśród tego sprawy zwykłe i niezwykłe. Wszystkie, o które dbałaś przez te 32 lata. Wpoiłaś mi wartości, w które wierzę. Nauczyłaś mnie zdrowych nawyków. Nawyków, które mnie definiują. Teraz ja chcę czegoś nauczyć Ciebie. Zdrowego nawyku dbania o siebie. Dałaś nam już wszystko, co mogłaś i potrafiłaś. Ale Ty też jesteś ważna. Najważniejsza!”
Kiedy okazało się, że będę brała udział w kampanii urządzenia Braster (klik), od razu wiedziałam, że obie musimy się zainteresować tematem. Obie jesteśmy mamami. Obie jesteśmy ważne. W codziennym trudzie wychowywania dzieci często zapominamy o sobie. Zawsze ważniejsze są ubrania dla dzieci, dla nas w drugiej kolejności. Nie szczędzimy wysiłków, żeby biegać po specjalistach, kiedy naszym dzieciom coś dolega. Ale nam ze sobą jest zawsze pod górkę. Nie mamy czasu, żeby zadbać o siebie. A to niezła ironia. Bo to właśnie MY jesteśmy w tej całej układance najważniejsze. Bez nas karuzela już nie będzie się kręcić tak samo.
Braster jest urządzeniem do samobadania piersi i świetnym uzupełnieniem badań USG i mammografii. Jestem dumna, że tak cudowne urządzenie zostało w całości stworzone przez polskich naukowców. A jak przebiega samo badanie?
Badanie jest całkowicie bezbolesne i odbywa się w domu, w naszym ulubionym miejscu. Trwa od 10 do 15 minut, w zależności od wielkości naszego biustu. Na telefon albo tablet należy pobrać aplikację, która w prosty sposób przeprowadzi nas przez całe badanie. Wręcz poprowadzi nas za rękę. Po wykonaniu dokładnych skanów naszych piersi, wyniki przesyłane są do analizy. Po dwóch dniach otrzymujemy wyniki. W aplikacji możemy zamówić konsultację czy dodatkowe wizyty. Nie dość, że badanie jest bezbolesne, to jeszcze możemy je wykonać we własnym domu. Cena urządzenia może być dla niektórych wysoka, ale warto złożyć się na nie we dwie osoby. Musicie tylko pamiętać, że każda z was musi wykupić osobny abonament, ponieważ nie można na jednym abonamencie robić badań więcej niż jednej osobie. Aplikacja zapamiętuje nasze dane i dzięki temu prowadzi analizy porównawcze naszych wyników.
Kiedy pomyślisz o kimś wyjątkowym dla Ciebie, to kto to będzie? Mama? Może właśnie taki prezent zechcesz jej sprawić, żeby nauczyć ją tego najzdrowszego nawyku i pokazać, że jest dla Ciebie królową. Królową, która jest najważniejsza! Dla Ciebie i być może twoich dzieci.
Swietny artykul, daje duzo do myslenia. Nasuwa mi sie mysl:zatrzymaj sie, pomysl o bliskich, czy wszystko jest u nich ok, czy sa zdrowi. Tego w dzisiejszych czasach brak. Gonitwa za czasem, za pieniadzem. A gdzie miejsce dla zdrowia? Mamy zawsze o nas dbaja, nie wazne w jakim wieku jestesmy, one zawsze sa.Swietny pomysl na prezent, aby w koncu i mama zaczela myslec o sobie a nie tylko o swoich dzieciach.
Pięknie to podsumowałaś :)
Świetny pomysł. Ja również się skusiłam na braster, chociaż nie tylko dla mamy. Bo okazało się, że jednego urządzenia może używać kilka kobiet, więc kupiłam nam taki wspólny prezent. Do tego abnament dla każdej i możemy co miesiąc badać piersi.
Dokładnie tak jest. My też mamy kilka abonamentów.