Łatwo jest popaść we frustrację z powodu bałaganu, który jest rezultatem życia z dziećmi. Łatwo jest popaść w pęd życia, który zachęca do gromadzenia dóbr wszelakich, zwłaszcza materialnych. Łatwo jest uzależnić się od świata wirtualnego i przestać dostrzegać rzeczywiste życie. I w końcu łatwo jest popłynąć na fali świadomości, że nasze życie zależy od stanu konta. Też się dałam kiedyś zwieść takim obietnicom. I nie powiem ci, że fajnie jest żyć w bałaganie, nie posiadać niczego, nie mieć kasy na koncie i być biedakiem. Nic z tych rzeczy. Już dawno przestałam popadać z jednej skrajności w drugą. Ale równie dawno zrozumiałam, że może życie już od tego nie zależy. A Twoje?
Dzień, w którym uświadomiłam sobie, żeby zwolnić, był jednym z lepszych w moim życiu. To właśnie wtedy złożyłam wypowiedzenie w pracy i postanowiłam uprościć swoje życie, aby znalazł się w nim czas na rzeczy, od których moje życie naprawdę zależy. Jeśli czytasz mnie już jakiś czas, wiesz, że nie była to łatwa decyzja. Nie jest łatwo ze stanu posiadania przejść do stanu posiadania mniej (jakkolwiek niegramatycznie to brzmi). Każdy z nas przyzwyczaja się do pewnego pułapu życia, przy czym istnieje zależność, że do dobrego przyzwyczajamy się szybciej. Ale powiedziałam sobie wtedy “Zrób to i zobacz co się stanie”. Tak, mam świadomość, że nie każdy może sobie na to pozwolić. Być może ja też nie mogłam. Ale klamka zapadła. Wiesz po co to wszystko?
Początkowo mówiłam, że to dla dzieci, dla rodziny. Że to swojego rodzaju poświęcenie. Ale dzisiaj, po kilku miesiącach przemyśleń i układania sobie tego w głowie, wiem, że ja to zrobiłam tylko i wyłącznie dla siebie. Pewien rodzaj egoizmu. Nie poświęcam się dla nikogo. Ja się realizuję dla siebie. To dla siebie chcę mieć więcej czasu dla rodziny, dla siebie chcę być spełnioną kobietą, dla siebie chcę być lepszą matką. Dla siebie. Żeby, jeśli przyjdzie mi się rozliczyć z tego egzaminu życia, nie mieć sobie nic do zarzucenia. Daleko mi do doskonałości i nawet do niej nie dążę. Dążę natomiast do emocjonalnej stabilizacji, dzięki której będę lepszym człowiekiem, matką, żoną.
Kiedyś myślałam, że jestem “lepszą”, kiedy mam wysprzątany dom, obiad z 7 dań, wyprasowane na kant ubrania, dużo oszczędności na koncie. Każdy, kto zna mnie trochę lepiej wie, że noce zarywałam, żeby to wszystko było “lepsze”. Jestem wdzięczna, że moja miłość do dzieci otworzyła mi oczy na to, że moje życie nie zależy od tego. Zrozumiałam, że przyjdzie dzień, kiedy zabawki wylądują w skrzynkach i już nikt nie będzie się nimi bawił. Nie będzie mnie frustrował bałagan, tylko ta okropna cisza i pustka. Będę za tym tęsknić. Każdego dnia ta świadomość sprawia, że zwalniam. Nie stresuję się już tym. Bo w końcu zdałam sobie sprawę, że moje szczęście nie zależy od tego, że wszystko jest na swoim miejscu, a dom jest czysty i uporządkowany. Moje szczęście nie zależy od stanu konta, choć przyznaję, że łatwiej się żyje, kiedy ten stan nie jest ujemny.
Kiedy to wszystko zrozumiałam, łatwiej jest wylogować się do życia i naprawdę żyć. Nie ma znaczenia, czy masz dzieci, czy nie. Wyloguj się. Wiesz, jaką to daje frajdę? To tak, jakbyś przecierała oczy ze zdumienia, ile szczęścia może dać zwykły spacer. Odpuść weekendowe sprzątanie i żyj. Odpuść nadgodziny i żyj. Nie pędź tak. Bo twoje życie też nie zależy od tego. Tak naprawdę liczy się to, ile miłości do bliskich uzbierasz w swoim sercu…
Kiedy wracasz pamięcią do jakiś wspomnień, czy myślisz o tym, ile wtedy miałaś kasy na koncie? Jakim jeździłaś autem? W co byłaś ubrana? Spróbujmy. Zamknij oczy. Pomyśl o swoim najlepszym wspomnieniu. Idę o zakład, że bardziej pamiętasz o ludziach, z którymi je dzielisz. Być może czujesz zapachy jedzenia, idziesz jakąś ścieżką, słyszysz odgłos śmiejących się ludzi, czujesz zapach bliskiej ci osoby. To nie ma nic wspólnego z materialnymi rzeczami. Widzisz? To nie od nich zależy nasze życie…
Kiedy więc teraz pracuję nad budowaniem wspomnień swoich dzieci, pamiętam, że bardziej zależą od tego, ile mnie w nich będzie, niż od tego, ile mam dzisiaj na koncie. Kiedy za paręnaście lat zamkną oczy, chcę żeby mnie w nich widziały, czuły mój zapach i miały to przeświadczenie, że byłam obok. Od tego dziś zależy moje życie.
To wszystko co zawsze piszesz jest takie prawdziwe! I zawsze skłania mnie do refleksji. A za to Ci dziękuję ;)
PS. Czy możesz pisać pod zdj. skąd są te cudne rzeczy w które zawsze ubrane są dziewczynki? Bo ten plecaczek i płaszczyk ogromnie mi się tu podobają. :)