Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek planowałam napisanie takiego wpisu. Czasem jednak jest tak, że coś zobaczę, coś usłyszę i tego nie da się odzobaczyć ani odusłyszeć. Emocje wracają jak bumerang. Już nie takie silne, nie tak wyraźne, ale zawsze wracają. Tym razem zbyt silnie związane z wczorajszymi myślami, które zdawało się, że na krótko zostały w głowie. Nawet, że tylko na sekundę o sobie przypomniały. A jednak, nie da się zapomnieć… Pozwól, że coś ci opowiem. Coś bardzo osobistego i pełnego emocji.
Wczoraj, bawiąc się z dziewczynkami na śniegu, poczułam ukłucie w sercu i ta jedna myśl nie dawała mi spokoju. Patrząc na ich roześmiane buzie ciągle myślałam “Mogłabym już mieć trójkę dzieci…” Zawsze chciałam, marzyłam o trójce dzieci. Nie wiem, czy byłaby dziewczynką, czy chłopcem. Nie wiem czy blondynem i z niebieskimi oczami. Nie wiem, czy wysoką, czy niską osobą. Nie wiem. Nigdy się nie dowiem. Poroniłam…
Ta historia pewnie w większości wypadków wygląda podobnie. Marzysz o ciąży. Nie udaje się kilka miesięcy. Rok. W duszy płaczesz, w sercu pustka. Znajomi żartują, że młodsza nie będziesz, a tylko ty wiesz, jak bardzo masz ochotę już ich nie słuchać. Później jednak widzisz te upragnione dwie kreski. Jak dzieło najlepszego artysty. Stoisz i się zachwycasz, dla ciebie to najdroższe dwie kreski, jakie kiedykolwiek ktoś “namalował”. Oczywiście od razu mówisz tym, których kochasz najbardziej. Jeszcze tego samego dnia. Reszcie postanawiasz powiedzieć po 8 czy 12 tygodniach. Twoje pierwsze dziecko. Twój dar.
Nie ważne, że to 5 tydzień. Kupujesz już pierwszy kocyk i maleńkie skarpetki. Masz już imię. Nawet dwa, dla każdej płci. Przecież nic złego nie może się stać. Nikomu się nie dzieje, nie znasz tych historii. Do tamtego dnia ich nie znasz. Nie zdajesz sobie sprawy, że większość twoich koleżanek kiedyś spotkało coś podobnego. Bo się o tym nie mówi. Bo one nigdy nie mówiły. I tamtego dnia, który miał być tym, w którym usłyszysz bicie jego serca, nie słyszysz nic… Albo słyszysz za dużo.
“Coś jest nie tak.”
“Nie słyszę serduszka, może jeszcze za wcześnie.”
“Widocznie tak miało być.”
“Lepiej teraz, że się tak stało, niż miałoby być chore.”
“Proszę się umówić na łyżeczkowanie.”
“Trzeba poczekać, może samo poleci.”
Te wszystkie bolesne słowa wypowiedziane tak, jakby chodziło o popsutą piłkę. To nie jest “coś”. To moje dziecko. To “coś” ma imię i bliskich, który na niego czekają. Te wszystkie słowa wtedy tak mocno ranią. Przebijają serce i duszę. Po łyżeczkowaniu wcale nie jest lepiej. Nie jest też lepiej dzień przed, kiedy kładą cię na jednej sali z 15-latką, która leży w 7 miesiącu ciąży, a kiedy przynoszą jej globulki dopochwowe, pyta pielęgniarkę, gdzie ma je włożyć. Nie jest lepiej, kiedy ci mówią, że może za 3 miesiące się uda. Ulgi nie przynoszą słowa koleżanek, które jednak też poroniły, ale o tym nie mówiły. Mówią ci, że przecież możesz mieć inne dziecko. Jakby wiedzieli na sto procent, że w ogóle możesz mieć. Jakby to była rzecz, którą sobie możesz wymieniać. Już nie chciałam kolejnej ciąży. Nie marzyłam o niej. Czułam, że tej pustki nie da się zastąpić. To taka cicha tragedia, którą przeżywasz w samotności.
Kiedy zobaczyłam kolejny raz dwie kreski, moje serce pękło na pół. Jedna połówka cieszyła się najbardziej na świecie, druga równie mocno płakała. Zawsze jest milion pytań i pretensji. Do siebie, że może coś zrobiłam nie tak. Do świata, że mają to w du… Do życia, że mnie nie przygotowało. Pamiętam, jak stałam z tym testem i czułam, że ta miłość zdradza poprzednią. Nie myślałam, że tak można to czuć. Nie wiedziałam, czy to serce czy hormony. Cieszyłam się i płakałam na zmianę. Druga ciąża nie leczy z tej pustki. Pomaga o niej zapomnieć. Ale nie leczy. Gdyby tak było, nie czułabym tak często, że kogoś mi w życiu brakuje. Że nasza rodzina mogłaby już być 5 osobowa. Minęło tyle lat, a ja myślę o tym za każdym razem, kiedy obok mijam ciężarną kobietę. Zdarza mi się tęsknić, choć poroniłam w bardzo wczesnej ciąży. Zdarza mi się cierpieć i nawet nie staram się tego rozumieć. Przeżywam to sobie w milczeniu, nawet nikomu nie mówiąc.
Czasem, kiedy patrzę na bawiące się dziewczynki, widzę w wyobraźni jeszcze kogoś obok nich. Czasem, kiedy się kłócą, której mamą jestem, zasmucam się. To trudne. Dla mnie. To są moje emocje a dzisiaj przeżyłam je ponownie. Robiłam zakupy. Przechodząc obok pewnej młodej dziewczyny usłyszałam jej rozmowę przez telefon. Dwa słowa. Poroniła. Czuła, że świat się jej zawalił. Moje wspomnienia wróciły, jakby świat zadrżał. Jest nas zdecydowanie za dużo. To się nie powinno przytrafiać. Nie tak często i w ogóle…
Jedyna osoba która to zrozumie to kobieta która sama przez to przeszła . Niektorzy ludzie nie mogą zrozumieć dlaczego tak przeżywam śmierć kogoś kto się nawet nie urodził.
Kilka tygodni temu gdy nikogo nie było w domu słyszałam jak dziecięcy głos wolał „mama”, „mama…..
Poroniłam dwa razy w 8 i 6 tygodniu. Pomimo że mam trójkę dzieci ciagle myślę o moich aniołach. .
Ja straciłam 3 dzieci we wczesnym etapie. Przezylam te strstyz wyolakalam , wiem że to trudne doświadczenie ale cieszę się ogromnie że mam dwójkę moich dzieci i to jest dla mnie najważniejsze. Choć poroniłam 3 razy jestem naprawdę w stanie powiedzieć że takie rzeczy się po prostu zdarzają.
A mam pytanko – jeśli marzyłaś o trójce dzieci, czemu faktycznie nie próbowałaś mieć tej trójki? Wszystko było przed tobą i nadal jest ???
Jak dobrze znam to uczucie…po urodzeniu pierwszego sunka dwa razy było mi dane żegnać ta mała miłość bo od pierwszej chwili od testu wiedziałam że kochamy i czekamy… po tych doswiadczeniach oczekiwanie na kolejne dzieci nie było już nigdy takie jak być powinno! Lek strach panika.
Mój Aniołek miałby 7 lat w grudniu… nadal boli… chociaż w domu dwójka biega…
Przytulam
Gdyby wszystkie moje dzieci się urodziły, to najstarsze miałoby 15 lat, średnie 12 i najmłodsze – 9. Terapia psychologiczna pomogła mi się pozbierać po tym jak moja młodsza siostra urodziła swoje pierwsze dziecko, a ja się załamałam. W naszym społeczeństwie wciąż jest wiele tematów tabu, z którymi pojedyncze osoby muszą sobie radzić same. Smutno…
Dzis mija dokladnie rowny rok dzisiejszy dzien jest dla mnie rownie ciezki jak ten rok temu mimo ze obecnie jestem w 33tc mam 3 dzieci to w sercu jest pustka po tej istotce ktora byla ale ktorej nie dane bylo sie narodzić
Piękny wpis… tak bardzo odzwierciedla moje emocje. Ja również straciłam moje maleństwo w 12 tyg., to była największa tragedia jaka przeżyłam i mimo iż mam teraz synka i na codzień pomaga mi o tym nie myśleć to zdarzają się dni zadumy gdy zastanawiam się jaki byłby tamten maluszek i tak bardzo mi to brakuje. Niestety jest to pustka której nie jest w stanie nic wypełnić. Dziękuję ci za ten wpis, bardzo dziękuję…
Kilka miesięcy po próbowałam nazwać uczucie, które w sobie noszę. Aż zdefiniowałam siebie jako “opuszczoną”. To była pierwsza ciąża, w którą zaszłam w drugim cyklu starań. W 6tc zarodek obumarł, nie słyszałam bicia serca. Minął rok i 2,5 miesiąca. Kolejna ciąża -choć tak czekamy – nie chce się pojawić. Więc powiem tylko: ciesz się, że pojawiło się w Tobie kolejne życie, cud.
Przytulam… Wiesz może pomyśl, że Twoje córki mają w niebie Anioła, który zawsze będzie nad nimi czuwał i chronił przed złem świata…
To się bardzo dobrze pamięta…. Ja swoje aniołki w niebie zyskałam 5 grudnia 2012 i 15 grudnia 2013 -obojgu serduszko przestało bić w 4tc ale to ostatnie wypadło mi na dłoń :( w szpitalu nie chcieli przyjąć mojego dziecka bo go nie urodziłam w szpitalu tylko w domu i nie wiadomo czy jest moje-nosz qqqqqqqqwa myślałam że ich rozniosę. Najgorsze były święta bożego narodzenia gdzie w domu była 3letnia córcia-ona się cieszyła a ja ukradkiem płakałam, na pytanie czy idę do kościoła odpowiadałam z krzykiem nieeeee bo tam się rodzi nowe życie a ja je właśnie straciłam…. W tym roku po 3 latach udręki i corocznego bólu odblokowałam się-już w grudniu tworzyłam z córką ozdoby dla domu, pierwszy raz chętnie ubierałam choinkę i jestem z niej dumna, pierwszy raz pamiętam ale nie rozpaczam… Tylko pozostał strach przed kolejną próbą bo szkoda by 6latka była jedynaczką…. ale narazie strach wygrywa.
I co ja mam ci napisac. Trzecia corcia jest z 7 ciazy. A wszystkich dzieci byloby 8. Zreszta ty znasz moja historie. Sciskam kochana
:-*
Chcialabym napisać, ze niewiem o czym mówisz, niestety,
Czytałam i płakałam, Nie mogę powiedzieć nic na ten temat, Nie umiem , nie potrafię , przepraszam :(
Czytam tekst i mam wrażenie jak bym sama go pisała, dziś mam dwoje cudnych maluszków Amelka 3.5 L i Adrianek 4 ms .Pierwszego skarba straciliśmy w 10 tc. Mimo szczęścia jakie dają mi dzieciaki zawsze pozostanie jakąś wyrwa w sercu. A czas nie leczy ran czas uczy jak z nimi żyć.
jak bardzo Cię rozumiem, straciłam, a może zyskałam, Dwa Aniołki. Mogę jedynie z Tobą pomilczeć, popłakać. Bo wiem, że żadne słowa nie mają tu sensu, że żadne słowo nie sprawi, że serce będzie mniej cierpiało. Pozdrawiam Ciebie Aniołkowa Mamo !
Niestety wiem jak to jest. Wiem co sie czuje w takiej sytuacji. Pamietam jak dzis ten dzień i to wszystko co działo sie w szpitalu. Niestety nie dało sie nic zrobić. Dla pewności sprawdźmy jeszcze raz serduszko. Wolałabym tego nie słyszeć… I choć minęły juz 2 lata. Pamietam i nigdy nie zapomnę. Dziś mam dwóch wspaniałych synow. Cieszę sie ze oboje są zdrowi, szczęśliwi. Czas goi rany ale po takich wydarzeniach zostają zawsze-blizny. Trzymaj sie ciepło. Ściskam mocno ?