W życiu trzeba mieć jakąś rzecz, którą się kocha. Ja kocham chodzenie po górach. Dosłownie po górach. Jednak tym razem wybraliśmy się w góry całą familią, dane więc nam było tylko chodzenie przy górach. Dwa z trzech naszych wyborów pokazywałam wam już tutaj i tutaj. Wybraliśmy się jeszcze na Gubałówkę. Tam też nie byłam sto lat i ta wizyta przekonała mnie, że wcale za tym nie tęskniłam, ale o tym w jakimś innym wpisie.
Choć dłuższe wakacje jeszcze przed nami, skorzystaliśmy z zaproszenia Hotelu Belvedere, aby spędzić w Zakopanem kilka dni. Muszę się wam przyznać, że obawiałam się obecności naszych dzieci w hotelu. Już miałam wizję telefonu z recepcji w środku nocy, że płącz naszego dziecka przeszkadza komuś spać. Już prawie słyszałam, jak ktoś z obsługi hotelu przyprowadza zagubione w restauracji dziecko. Wszystko przez to, że często nocuję w hotelach biznesowych, gdzie raczej nie widuję dzieci a samych korpoludzi.
Okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie się tym przejmowałam. Hotel był pełen dzieci. Nastawienie hotelu na rodziny z dziećmi było widoczne na każdym kroku. Już przy recepcji był przyjemnie urządzony kącik dla dzieci. W ciągu dnia animatorki zapewniały opiekę dla dzieci wg przygotowanego programu ANTYnuda. W sumie nie zostawiliśmy dzieci w hotelu, ale tylko dlatego, że bardzo chcieliśmy pokazać im to, co Zakopane ma do zaoferowania. Jednak już wiem, że następnym razem nie będzie problemu aby połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji wyjazdu z dziećmi, wyskoczyć na moją ukochaną Dolinę Pięciu Stawów, nie zabierając przy tym tabunu opiekunek, cioć tudzież innych wujków.
Miłym punktem naszych wieczornych eskapad był basen. Nie jest przesadnie duży więc łatwo ogarnąć całą ferajnę. Niewątpliwą atrakcją są akwaria umieszczone na końcu basenu. Doszłam tam na palcach, bo basen ma 160 cm głębokości, niosąc dwie lalki. Zewnętrzny plac zabaw był miejscem, gdzie my mogliśmy odpocząć po tachaniu, pchaniu i noszeniu dzieci i wózka, a dzieciaki wyszaleć się przed snem.
Z pakietu zajęć dla dzieci, wybraliśmy zajęcia florystyczne. W ciekawy sposób pokazano, jak z jabłka czy papryki wykonać wazon dla kwiatów. Ja w takich kwestiach nie jestem kreatywna, więc i ja się czegoś nauczyłam :)
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, kiedy okazało się, że są też kulinarne zajęcia dla dzieci. Było pieczenie pizzy, jednak udało nam się zrobić tylko jedno zdjęcie. A upieczona przez dziewczynki pizza uratowała nam życie późnym wieczorem :)
A teraz przedstawiam wam mojego faworyta. Zajęcia z dekorowania babeczek. Było mega wesoło i smacznie.
Oprócz hotelowej restauracji, na tarasie znajduje się jeszcze restauracja Pod Aniołem, z której widok jest, jak dla maniaka gór, zachwycający. Jedzenie z niej opiszę wam w osobnym poście, bo warto :)
I najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Jestem pod ogromnym wrażeniem hotelowego jedzenia. To był urodzaj po każdym względem. Zawsze, zarówno na śniadanie, jak i obiadokolacje, podawano kilkanaście różnych pozycji. Grilowane, gotowane, smażone. Mięso, ryby, warzywa wszelkiej maści. Było nawet specjalne menu dla dzieci. Naszej Zu najbardziej smakowały rybne paluszki. A mnie :) dosłownie wszystko. Pewnie przywiozłam z tego wyjazdu jakieś nadprogramowe pamiątki w postaci kilograma więcej żywej wagi, ale nie mogłam się oprzeć sernikom i szarlotkom. Ty też byś nie mógł, serio :)
Szkoda, że wszystko, co dobre, tak szybko się kończy.
Resztę pięknych zdjęć zobaczycie na Makoweczki.pl :)
Dziękuję :) Już mogłabym pojechać znowu, tak nam było dobrze :)
Bardzo tam ładnie i dzieci urocze:)
Dziękuję :)