Dzieci po urodzeniu widzą świat do góry nogami. To prawidłowa reakcja mózgu. Właściwie, być może się zdziwicie, ale nadal widzimy świat do góry nogami. Jednak nasz mózg potrafi się dostosować i odwrócić obraz. Kiedyś przeprowadzono badania, podczas których badanym nałożono okulary, w których widzieli do góry nogami. Co ciekawe, po jakimś czasie te osoby zaczęły widzieć normalnie. Mózg wykonał ogromną pracę i dostosował się do zaistniałej sytuacji. Potwierdza to fakt, że to co widzisz, nie jest tym, na co patrzysz…
Znacie takie powiedzonka, że ktoś patrzy na świat przez różowe okulary? Albo, że mu się obraz zniekształcił? Nie uśmiechajcie się pod nosem, wiem, że znacie. Kiedy się zakochujemy na przykład, widzimy świat przez różowe okulary. Nie zawsze oznacza to coś złego, ale można wtedy nie dostrzec czegoś niebezpiecznego w naszym potencjalnym kandydacie na współmałżonka. Jeśli bardzo kogoś lubimy, nasz obraz może być mocno zniekształcony i nie dostrzegamy jego złych zachowań albo zawsze jakoś je tłumaczymy. Ale dla odmiany, jeśli kogoś bardzo nie lubimy, nawet jego dobre albo neutralne zachowania, wydają się nam karygodne. Nawet gdyby oddał serce dla kogoś, powiemy, że zrobił to na pokaz.
Lubimy się bawić w specjalistów od wszystkiego. Lubimy oceniać i osądzać. Niestety często jest to obraz widziany do góry nogami. Tak niedojrzały, jak widzenie świata przez noworodka. Dla przykładu. Widzimy matkę, która krzyczy na dziecko. Już ją przekreśliliśmy. Jak mogła, tak publicznie. Na pewno jakaś patologia. Pewnie dziecko z wpadki i się teraz wyżywa. Chwilę później widzimy parę, która czule się obejmuje i całuje a my myślimy, że tacy wyjątkowi, że nasz partner nie jest taki romantyczny. Nagle traci na wartości w naszych oczach. Widzimy kobietę w białej koszuli, zapiętej pod szyję. W wypastowanych butach i elegancką torebką. Pewnie nieczuła kobieta biznesu, która dzieci po urodzeniu zostawi w oknie życia by dalej piąć się w górę.
Czego nie widzimy? Całej reszty. Tego jak ta matka właśnie przeżywa osobistą tragedię zdradzona przez swojego męża i w chwili słabości nie opanowała emocji, nakrzyczała na dziecko za ubrudzony rękaw. Tego, że w domu je przeprasza i tuli zanosząc się od płaczu. Nie widzimy tego, jak ta całująca się publicznie para, za zamkniętymi drzwiami mieszkania ciągle się kłóci. Może nawet on ją wieczorem uderzy. Ten doskonały, co to lepszy miał być od naszego partnera. Nie widzimy, że ta kobieta w niemodnej białej koszuli, nie może mieć dzieci. Nigdy nie będzie mogła. I nie ocieramy jej łez, które wylewa do poduszki zawsze, kiedy pomyśli, jak bardzo czuje się niespełniona…
To niesamowite, że to jak postrzegamy drugiego człowieka jest zależne od tego, jakie wobec niego żywimy uczucia i jak dużą wiedzę na jego temat posiadamy. Dla przykładu. Jest dwójka dzieci. Dwie takie same sytuacje. Powiedzmy, że dziecko nie chce się podzielić w piaskownicy swoją zabawką. Jeśli jest to nasze dziecko, to zapewne powiemy, że szanujemy jego uczucia, że przecież my swojej komórki też nie dajemy obcym ludziom żeby się pobawili. Co więcej, pochwalimy jego rozwój emocjonalny (kiedyś być może rozwinę temat, dlaczego ja tak nie myślę i dlaczego uważam, że w uczeniu dziecka dzielenia nie ma nic złego). Co ciekawe, jeśli to dziecko nie jest naszym dzieckiem, założę się, że będziemy bardziej krytyczni. Ba, nazwiemy je źle wychowanym a rodziców w myślach zrugamy, że nie kazali dać naszemu dziecku tej zabawki krzywdząc jego uczucia. I najlepiej jeszcze, żeby pobiegł do domu i przyniósł resztę zabawek i już oddał nam na zawsze. Czy przesadzam? Hmmm. Chyba sami musicie sobie odpowiedzieć…
Takich sytuacji jest milion pincet. Każdego dnia.
Kiedy więc patrzymy na kogoś a nasz mózg już stoi pierwszy w kolejce do oceniania jego życia i osobowości z perspektywy jednej krótkiej sytuacji, pamiętajmy, że to co widzimy, nie jest tym, na co patrzymy…
Nie ma ludzi, którzy mają idealne życie. Są tacy, którzy potrafią dłubać i rzeźbić w tym co mają, aby ich życie było szczęśliwe. Zamiast oceniać życie innych, warto zająć się swoim. Może się wtedy okazać, że nasze jest równie udane i piękne jak to, którego tak zazdrościmy innym. I jeszcze możemy być bardzo zdziwieni, kiedy okaże się, że ci, których tak nie lubimy, to normalni, fajni ludzie z najzwyklejszym normalnym życiem. Nie żadnymi wymyślonymi przez nas czerwonymi dywanami i historiami, co to się nigdy nie wydarzyły.
Oj, chyba zalazł Ci ktoś za skórę. Moja recepta na takie sytuacje jest od dawna prosta. Nie przejmuję się zupełnie komentarzami czy opiniami osób, które nie są dla mnie ważne. Mama mi kiedyś powiedziała, że nigdy nie zadowoli się każdego wiec nie warto próbować, bo to bardzo męczące a i tak z góry skazane na porażkę. Prowadząc bloga wystawiasz się, chcąc nie chcąc, na ocenę innych i tym bardziej musisz nauczyć się zaspokajać potrzebę akceptacji w gronie najbliższych Ci ludzi , a ignorować samozwańczych Mędrców Świata. Oni mają prawo sobie swoje myśleć, Ty swoje robić i się z tego nie tłumaczyć. Ci których kocham, jak i Ci którzy są mi życzliwi znają mnie i zanim wyciągną pochopne wnioski zapytają. Ci pozostali mnie nie interesują. Takiego podejścia i Tobie życzę, bo jest zdrowe.
Nie pisałam go z myślą o kimś konkretnym. Tak mnie naszło jakoś. Wyznaję w życiu zasadę, że moje emocje należą się tym, których kocham. I to naprawdę pomaga. Dziękuję ci za ten wartościowy komentarz. Ściskam
Ostatni akapit jest bardzo fajny. Rzeźbić w tym co mamy. Nie pomyślałabym, żeby tak to nazwać.
Trzeba rzeźbić każdego dnia od nowa.
Mega mądry tekst. Podesłałabym kilku znajomym. Jednocześnie trudno się go czyta bo zdajemy sobie sprawę, że czasami każdy z nas tak robi.
Bardzo ci dziękuje za ten wartościowy komentarz.
Podpisuje sie pod tym tekstem wszystkimi moimi odnozami.
:)