„Ta to ma idealne życie”.
„Masz pracę w dużej firmie, tylko pozazdrościć”.
„Zobacz, jak im się dobrze życie ułożyło. Najpierw dobra praca, potem mieszkanie, teraz dwójka dzieci, jeszcze tylko psa im brakuje i domu z drzewem”.
„Jestem z niej taka dumna, skończyła dobre studia, cały świat stoi przed nią otworem”.
Marzenia rodziców, które mogą skrzywdzić dzieci!
Ile razy to słyszeliście? Ile razy powiedzieli tak Wasi rodzice? A może już Wy sami? Co myślicie, kiedy wyobrażacie sobie przyszłość swoich dzieci? Może myślicie, że będą lekarzami, prawnikami, korpoludkami w wieżowcu z szyby. Jako rodzice chcemy dla dzieci jak najlepiej. Pytanie tylko czy na pewno?
Tkwimy zbyt mocno w układach, stereotypach i naszej polskiej mentalności. Bo czyż właśnie nie tak wyobrażamy sobie nasz polski „American Dream”? Wkładamy w te ramy nasze dzieci już od przedszkola, rywalizując z innymi, czy nasze szybciej zaczęły pisać, a może nawet jeszcze wcześniej, czy szybciej zaczęły chodzić i sikać do nocnika. Jakby te wszystkie odpowiedzi warunkowały jego późniejsze szczęśliwe życie i decydowały jakim będzie człowiekiem.
Nie na tym się skupiamy
Bo na tym niestety nie skupia się nasze społeczeństwo. Nie myślimy o tym jakim będzie człowiekiem, tylko kim będzie, żebyśmy jako babcie spotkały się w kole gospodyń miejskich i mogły najgłośniej przechwalać się na kogo to wyrosło nasze dziecko i jak dumni z tego jesteśmy. A jak się okaże, że nasze dziecko wyrosło na marzyciela podróżującego po świecie i zrezygnowało ze studiów na koszt tego szczęśliwego życia, to co wtedy powiemy? Głupio się będzie odezwać? Czym pochwalić?
Nie wiem z czego to wynika, ale większość ludzi wkłada życie w jeden schemat. Urodzić się w dobrej rodzinie, być najlepszym w przedszkolu, liceum skończyć z wyróżnieniem, studiować dwa kierunki w jednym czasie, dostać pracę w przeszklonym wieżowcu, kupić mieszkanie na kredyt, spłodzić dzieci, kupić auto, potem dom i zasadzić drzewo. I absolutnie każdy musi się w tym schemacie odnaleźć, bo inaczej uważany jest za odmieńca, z którym coś ewidentnie jest nie tak. Nasze dzieci rodzą się bez schematów i marzeń. To my przemycamy im je jako najlepszą drogę życiową. Chcemy wspierać nasze dzieci i zawsze być przy nich, ale czy naprawdę jesteśmy, kiedy coś idzie nie tak? Kiedy ono wyrywa się poza ten schemat? Czy równie chętnie będziemy je wspierać, kiedy oznajmi, że nie chce być lekarzem, a artystą malującym obrazy?
Rola rodziców
Miałam to szczęście, że moi rodzice nie trzymali się schematów. Kiedy moja siostra chciała pójść do zawodówki, pozwolili jej na to, bo wiedzieli, że ten kierunek, o którym tak marzy był tylko w zawodowej szkole. Kiedy ja postanowiłam nie iść na studia, nikt nie robił mi wykładów przez całą noc, jak to sobie życie marnuje i nie znajdę dobrej pracy. Że tak nie wypada, co ludzie powiedzą. Moi rodzice nauczyli mnie, że praca jest jedynie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Że ma pomóc mi się utrzymać i wieść szczęśliwe życie. Wbrew opinii niektórych, że marnuję sobie życie i swój potencjał nie idąc na studia, znalazłam dobrze płatną pracę w szklanym wieżowcu. Czy dała mi szczęście? Kiedyś na pewno. Dużo mi dała. Ale brak schematów w moim życiu nauczył mnie, że jeśli któregoś dnia tej pracy mi zabraknie, to nie będzie to koniec świata. Kiedy poza schematem z tej pracy rezygnowałam, też słyszałam, że teraz już nic dobrego mnie nie czeka, bo wyjście z tego schematu zawsze kończy się źle. Wiecie ile razy słyszałam, że jestem głupia bo mam pracę marzeń i ją rzucam. Ale czyich marzeń, zawsze pytałam?Przecież każdy z nas ma swoje indywidualne marzenia. Nie ma czegoś takiego jak polskie marzenia. Są moje i są twoje. Rzuciłam więc tę pracę marzeń na rzecz marzenia, by spędzać z rodziną więcej czasu. I co? Żyję, mam się świetnie. Mam obok ludzi, którzy mnie wspierają i wiedzą, że nie ma schematu na życie. Nie ma polskiego snu o wiecznej szczęśliwości dla każdego takiego samego.
I może łatwo się z tym zgodzicie, póki Wasze dziecko nie oznajmi, że rzuca studia, bo marzy mu się chatka w górach i spokojne życie bez pędu. Umrzecie z rozpaczy, czy będziecie spokojni o jego świadome wybory poza schematami?
Mam inny plan
Ja nie chcę dla swoich dzieci schematów. Nie chcę, żeby wychowały się w przeświadczeniu, że jedynie rywalizacja jest kluczem do sukcesu. Że muszą być najlepsze we wszystkim. Nie muszą! Ja też nie umiem śpiewać i jakoś nie uważam, że przegrałam tym życie. Chcę żeby nauczyły się jak prowadzić swoje życie, żeby było szczęśliwe. Bo szczęścia też ich nie nauczę. Mogę pokazać drogę, ale wyborów będą dokonywać same. Czy szczęśliwych, okaże się w przyszłości. Bo przecież to, co mnie dzisiaj daje szczęście, nie musi dawać go moim dzieciom za 15 lat. Za moje szczęście nie odpowiadają moi rodzice. To suma moich wyborów i czasem też potknięć czy błędów.
Nie nauczę ich, że życie ma schemat, bo nie chcę, by czuły się niespełnione, gdy kiedyś życie pokieruje je w inną stronę. Nie wyrządzę im tej krzywdy mówiąc, że tylko praca-kariera-samochód-kredyt mogą nadać sens ich życiu. Nie mogą i nigdy nie powinny rzeczy materialne stanowić o sensie istnienia. Zamiast więc „polskiego snu” o sukcesie, chcę im dać umiejętność cieszenia się z tego, jak wygląda ich życie po dokonaniu osobistych wyborów, za które przyjdzie im wziąć odpowiedzialność…
I będę w tym kółku gospodyń miejskich dumna, jeśli będą prowadzić szczęśliwe życie. W schemacie, który same sobie zbudują… Na swoją miarę…
Niech dziecko samo wybierze swoją ścieżkę, jestem za. Czy będę wysyłać dziecko na zajęcia poza szkolne? Na pewno. Ale nic na siłę, jeśli się dziecku nie spodoba to przerywamy. Myślę, że z czasem odnajdzie swoje pasje i samo będzie chciało je realizować. Niemniej jednak kładę duży nacisk na naukę języka. Mam córę (2 lata 4 miesiące), do której mówię tylko po angielsku i mała już teraz potrafi porozumieć się po polsku i po angielsku. W zależności z kim mówi potrafi się „przełączyć”. Tym bardziej spokojnie patrzę w przyszłość, wiedząc, że kawał roboty i lata nauki ją ominą, a inne języki też przyjdą jej z łatwością. Dzięki temu będzie mogła skupić się na innych rzeczach, mając już jeden as w rękawie;)