Znałam kiedyś małą dziewczynkę. Towarzyska i wygadana. Największą karą jaką mogła dostać, był zakaz wyjścia z domu. Ale jedna była rzecz, która sprawiała, że bycie w domu było dla niej wyjątkowe. Choć jakby miała być szczera, jej dzieciństwo było pewnie wyjątkowe samo w sobie. Sobota pachniała drożdżówkami, najlepszymi, bo kupionymi przez jej tatę. Do dzisiaj pamięta o czym rozmawiała przygotowując z mamą kolejne ciasto z galaretką i jak czekała na wspólne kolacje w ciasnej, wręcz klaustrofobiczne małej kuchni.
Dzisiaj ta dziewczynka dorosła, ma swoje dzieci. Dzisiaj już rozumie, że rodzice nie zawsze będą mieli pieniądze na wspólne wyjazdy i spędzanie wspólnie czasu poza domem. I rozumie też, że wcale nie tego potrzebują dzieci. Jej marzenia często weryfikuje rzeczywistość. I ona, ta pyzata niegdyś mała dziewczynka, wie, że dzieciom najbardziej potrzebne są miłość i uwaga. Zaangażowanie we wspólne rzeczy, ale niekoniecznie za duże pieniądze i daleko od domu. Że wspólne relacje buduje wspólne cokolwiek. Wspólne budowanie domków z klocków, wspólne spacery, czytanie książek, wspólne jedzenie posiłków i wspólne ich przygotowanie.
Tak, ona ma czasem dość. Bałaganu, rozbitych jajek, mąki na dywanie (tej sprzed tygodnia). Wie, że bez dzieci zrobiłaby to szybciej, czyściej. Ale czasu na wspólne cokolwiek ma tak mało, że postanowiła, że nie będzie go dzielić. Ameryki nie odkryła, ale jest dumna, że jej dzieci gotują razem z nią. Teraz to one są małymi dziewczynkami, które budują swój system wartości, wspomnienia, fundament swojej przyszłości. I za nic nie odda tych wspólnych chwil, kiedy słyszy o przedszkolnych miłościach (o zgrozo, jest przerażona, zamierza zbudować mur wokół całego osiedla:)), kiedy widzi jak jej dzieci potrafią współpracować ze sobą, kiedy ma je blisko.
I później ta dziewczynka, kiedyś mała, teraz większa, patrzy na grupę 13 uśmiechniętych dzieci. Z rodzicami. I stoi tak w bezruchu widząc te uśmiechy. Te małe, cudne, uśmiechnięte buźki. Bo nie dość, że pizza im wyszła, to jeszcze obok jest mama. Mama. Tata. Rodzic. Dając dziecku świadomość, że będzie blisko tak często, kiedy ono będzie potrzebowało pomocy. Przy układaniu ciastek, złamanym paznokciu, zdartych kolanach czy pękniętym sercu. Bo już dziś robiąc z dzieckiem coś wspólnie, dajemy mu moc do walki z tym światem, przeświadczenie, że jest dla nas najważniejsze na świecie. Że nam nie przeszkadza w normalnym życiu. Że chcemy je z nim dzielić, ucząc je wszystkiego, co tylko w nas najlepsze. Że chcemy mu dać tak dużo miłości i uwagi, ile tylko zdołają udźwignąć…
Dla niektórych wspólne gotowanie z dzieckiem to nic szczególnego. Być może oddychanie to też nic szczególnego, ale bez niego nie było nas. Jakaś czynność sama w sobie nie musi być szczególna, by nieść szczególne przesłanie. Takie, mam nadzieję, niesie akcja UGOTUJ MI RAZEM. Chcę wam o czymś opowiedzieć. Posłuchacie?
Tworząc to wydarzenie (dodawanie i nagradzanie zdjęć ze wspólnego gotowania) nie zakładałam od początku aż tak dużej skali. To dzięki wam dzieje się teraz to wszystko. Kiedy w głowie zrodziła się myśl o warsztatach, od razu wiedziałam, że to dzieci będą determinowały jego przebieg. Kiedyś pewnie bym się wymądrzała, ale sama mam dzieci i wiem, że zwłaszcza przy gotowaniu, to one narzucają rytm. Dlatego spotkanie choć było zaplanowane, zakładało, że zrobimy tylko tyle, na ile pozwolą nam dzieci. Nie było już wspólnego gotowania z mamami. Nie starczyło czasu, choć taki był też plan. Paulina (Refreszing) miała przygotowane cztery zabawy dla dzieci i zadania, a suma sumarum dzieci malowały talerzyki. Zdradzę wam, nie mieliśmy tego w planie. Ale słuchaliśmy dzieci. Ich potrzeb. Tylko tyle wystarczyło, żeby zabawa była dla nich wyjątkową przyjemnością. Nie przeszkadzaliśmy im.
Przygotowując spotkanie wiedziałam, że chcę aby nie było spiny, ram czasowych, stresu i pośpiechu. Żeby było miło również mamom. Moim przesłaniem było pokazanie mamom, że gotowanie z dziećmi to piękny czas, radosny. Że ta mąką na włosach nie jest taka straszna. Że sos pomidorowy się spiera, a nawet jak nie, to wierzcie, nikt nie umrze z powodu jednej wyrzuconej bluzki.
W organizacji pomagała mi Paulina (Oli Loli New Life). Choć znałyśmy się tylko przez internet a ona na co dzień mieszka w Szwajcarii, udało nam się naprawdę wiele osiągnąć. Każdy wiedział, co ma robić i to zrobił. Z tego miejsca również bardzo jej dziękuję za wszystko. Za ogarnięcie dla mnie spraw nie do ogarnięcia :)
Chciałam znaleźć wyjątkowych sponsorów. Wierzę nieskromnie, że to się udało. Zależało mi na polskich, rodzinnych firmach. Na produktach spożywczych, które po powrocie do domu mogą zainspirować mamy do wspólnego gotowania. To były długie godziny, nocne, poświęcone na korespondencję z firmami. Osobiste spotkania i ustalenia. Powiem wam w tajemnicy, że czasem byłam zmęczona i niewyspana, ale wiem, że było warto. Miałam kryzys w piątek przed samym spotkaniem, kiedy przez 9 godzin nosiłam ciężkie pudła z prezentami od sponsorów. Kiedy robiłam paczki dla uczestniczek i zjechałam mnóstwo kilometrów, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Ale kiedy już blisko północy zobaczyłam przygotowane studio, wszystko odpuściło. Dziękuję z całego serca Elwirze (Jak ona to robi), że przyjechała i pomogła mi z tym wszystkim. I również za to, że w sobotę ogarniała nasze córy, żeby mężu spokojnie mógł robić dla was te piękne zdjęcia a ja spokojnie się stresować, czy wszystko gra.
Ponieważ podczas przygotowań do tego spotkania poznałam niesamowicie dużo fantastycznych ludzi i firm, poświecę im osobny wpis. Jednak troszkę pokażą wam te zdjęcia. Mam nadzieję, że będziecie oglądać je z uśmiechem na twarzy, bo niewątpliwie na to zasługują. Dzieci, oczywiście :)
Spotkanie zaczęliśmy o 12. No dobra, planowaliśmy. Zaczęliśmy o 13 :) Miejsce naszego spotkania było niezwykłe. Piękne i ciepłe. Kiedy poznałam Karolinę (właścicielkę), poczułam, że to jest to. To człowiek o wielkim sercu. Zresztą, potwierdzają to wszyscy. Stworzyli razem z mężem i przyjaciółką miejsce tak piękne, że nie chce się stamtąd wychodzić. Gościła nas Kuchnia Baccaro. Jeśli jesteście z Łodzi, koniecznie tam zajrzyjcie. Ale o jednym muszę, no muszę wam powiedzieć. Biegałam tam w wyciągniętym dresie nosząc te pudła i torby i nagle spoglądając w bok zobaczyłam coś niezwykle pięknego. Karolina namalowała na ścianie logo akcji. Sama. To nie było zaplanowane czy dogadane. Nie wiedziałam o tym. Ten jej gest był niezwykle wzruszający. Popłakałam się. Musiałam ją wyściskać. I z tego miejsca jeszcze raz ogromnie za to dziękuję.
Na wszystkich, tych małych i dużych, czekały specjalnie przygotowane na tą okazję fartuszki. To wynik ciężkiej pracy firmy Koszulove.com Wsparcie, jakie od nich otrzymałam i pełne zaangażowanie w akcję, przeszło moje oczekiwania. Aniu, pozdrawiam cię osobiście bardzo mocno. I wierzę, że na tym nasza współpraca się nie skończy.
Cieszę się też ogromnie, że prócz blogerek na spotkaniu pojawiła się Małgosia z córkami, która wygrała nagrodę główną w samej akcji. Ile w nich jest radości. Ile pasji. Weszły do kuchni z tak ogromnymi uśmiechami. I jeszcze dziewczynki przyniosły własnoręcznie upieczone kruche ciasteczka. Dzielnie nimi częstowały. Dziękuję wam za obecność dziewczyny. To była dla mnie przyjemność.
Nadszedł w końcu czas na pieczenie pizzy. Mówię wam jaka to była frajda. Niech opowiedzą wam zdjęcia.
Było głośno, radośnie, w takim tempie, jakie narzucały dzieci. Miały też czas na zabawę, bieganie z balonami, śpiewanie czy zawieranie nowych znajomości.
Nie zabrakło też czasu na robienie pięknych zdjęć. Chcieliśmy się dzielić nimi z wami na bieżąco. Przy kawie i przekąskach mieliśmy też możliwość się lepiej poznać.
Kiedy wszyscy się najedli a stoły były posprzątane, dziećmi zajęła się Paulina (Refreszing). Tworzyli cudne marchewkowe ludziki, kolorowe kanapki i piękne talerzyki. Dzieci jednak mają tę moc. Elwira pomagała ogarnąć całe to towarzystwo. Dzięki dziewczyny.
My mamuśki miałyśmy chwilę spokoju. Degustując lokalne produkty i włoskie oliwy, mogłyśmy porozmawiać z Anią (Anmed – dietetyka dla laika). Pytań było sporo ale najważniejsze, że padły na wszystkie odpowiedzi. Zdradzę wam w tajemnicy, że razem z Anią szykuję dla was pewną krótką serię dietetyczną na blogu. Niech się tylko pokończą wszystkie okresy urlopowe.
Podczas całych warsztatów trwał konkurs na najpiękniejsze zdjęcia z hasztagiem #ugotujmirazem, które mogliście i nadal możecie zobaczyć na Instagramie. Nagrody ufundowało Wydawnictwo Jedność, których książki zachwycały każdego już od samego wejścia oraz Slow Paczka, która dla wielu była wielką tajemnicą. Książki były oczywiście w kulinarnym temacie i pięknie wydane. Zawierają mnóstwo przepisów dla dzieci i pisane są w formie opowiadań. Z tego co pisały mi blogerki, ich dzieci książki bardzo polubiły. Natomiast kartonowe pudełka Slow Paczki skrywały całe mnóstwo zdrowych skarbów, które co miesiąc inspirują kulinarnie mnóstwo subskrybentów.
I tutaj można napisać, że to był dopiero półmetek prezentów. Każda mama otrzymała tytuł Królowej Kuchni i jako berło otrzymała fantastyczną i wyjątkową książkę kulinarną „MAG-Mama alergika gotuje”. Sponsorem tej nagrody jest wydawnictwo Edipresse (tutaj możecie nabyć książkę KLIK). Pięknie wydana i zobrazowana. Ja jestem nią zachwycona i na pewno możecie liczyć na jej recenzję.
Natomiast dzieci otrzymały tytuł Małego Szefa i dwie przepiękne nagrody, wykonane ręcznie poduszeczki i ozdoby. Chłopcy eleganckie muchy a dziewczynki przepiękne opaski. Kiedy przygotowując paczki otwierałam pudełka piałam z zachwytu. Dziewczyny musiały się bardzo napracować. Poduszeczki uszyła specjalnie dla nas wg swojego projektu Mon Tissu. Jakie ona potrafi uszyć cuda, lody, ciastka, owoce. Opaski i muszki to efekt fantastycznej pracy firmy Zane.
Prawda jest jednak taka, że to uczestniczki tworzą atmosferę spotkania. Bez was nic nie wyglądało by tak samo. Dziękuję wam kochane. Wszystkim razem i każdej z osobna. Piękne jest to, że te uśmiechy widoczne na zdjęciach, nie schodziły wam z twarzy przez całe spotkanie.
Nie mam oczywiście na zdjęciu mojej drugiej połówki, mojego mężu, ponieważ to właśnie on dzielnie robił zdjęcia podczas całego spotkania. Pięknie mu to wyszło prawda? Dziękuję demografik.pl
Artykuł na nasz temat pojawi się też wkrótce na portalu łódzkie mamy (KLIK)
Rzućcie okiem na plakat ze sponsorami. Zobaczycie tam same perełki. Wszystkie produkty były przepyszne. A kontakt z firmami przemiły. Opiszę i pokaże wam wszystko w kolejnym wpisie, bo jestem pewna, że te produkty warto spróbować.
Chocolissimo, SanSun, Edipresse, Koszulove.com, Oleofarm, SemCo, Rodzinna Wytwórnia Makaronów Fabijańscy, Zmiany Zmiany, Owocowa rozkosz, Mon Tissu, Miód z Roztocza, Baton Warszawski, Zakrętka, Śląskie Oblaty, Wydawnictwo Jedność, Party Party by Home & Co., Matecznik, Slow Paczka, Ogródek Dziadunia, Wood & Crafts, Zane, Eko Produkt, Jumazoma.pl
Pisałam ten post (razem z obróbką zdjęć i filmu) około 8 godzin. Na organizację spotkania przeznaczyłam dwa miesiące. Na przygotowanie go wzięłam dwa dni wolnego. Ale spójrzcie na zdjęcie poniżej. Moim zdaniem BYŁO WARTO!!!
A teraz przeżyjcie to z nami!!!
Z wzajemnością :)
Aaa czemu mnie tam nie było, moja Zosia oszalała by ze szczęścia! Następnym razem proszę o wiadomość prywatą ;) po sie pogniewam jak mnie nie bedzie ;) żarcik ale następnym razem tez bede :)
mam nadzieję i trzymam za słowo :)
Angelika! Całość wygląda bajecznie! To musiał być naprawdę wartościowy czas, aż żałuję, że nie mogłam wziąć udziału, choć nie mam żadnego dziecka :P Może w roli fotografa mnie kiedyś na takie spotkanie przygarniesz?
Już się bałam, że nigdy nie zaproponujesz :) ja ciebie to nawet przenocuję i nakarmię :) za to logo, będę cię nosić na rękach nawet :)
To najwyższa pora zacząć trochę ćwiczyć, bo ja swoje ważę :P
W przyszłym roku będę dużo bardziej dostępna na wszelakich iwentach w PL, więc będziemy w kontakcie. Swoją drogą musisz mi kiedyś opowiedzieć, jak się takie spotkanie organizuje od podszewki, sama chętnie podzieliłabym się swoją wiedzą.
Jasne, zamówimy jakieś latte i wszystko ci opowiem :) Super, że będziecie tutaj częściej. Czyżby plan się realizował? :)
Jeszcze nic nie mówię głośno, ale wygląda na to, że TAK!
Angelika wykonalas kawal dobrej roboty :-) Zdjecia i filmik mowila za siebie:-) Radosc i usmiech dziecka – bezcenne :-)
Dziękuję :)
oj , jakie pozytywne emocje boją z tego filmu. A jakie miłe wspomnienia. No i wszystkie upominki długo jeszcze będą nam przypominać tę bardzo bardzo miłą sobotę. A dzieci, ze swoją otwartością, radością chwili były faktycznie najważniejszym elementem tego spotkania :-) Dzięki Angelika. Kawał dobrej roboty :-)
Przytulam was mocno :)
Wyjątkowi ludzie tworzą wyjątkowe wydarzenia! Super napisane, przeżyłam to jeszcze raz :)
W takim razie fajnie, że udało mi się zebrać samych wyjątkowych ludzi :)
Było warto! Nie mogę odkleić się od tych uśmiechniętych min! :)
To uzależnia :)