Wyobraź sobie, że miałaś sen. Śniło ci się, że jesteś w jakimś matrixie, w którym nic nie zależy od ciebie. Twoim życiem sterują inni, obcy. Musisz tańczyć tak, jak ci zagrają. A grają ci tak, że nie jesteś pewna, czy jesteś człowiekiem, czy robotem. Automatycznie wykonujesz milion czynności. Gdyby tego było mało, nikt ze sterujących tobą ludzi (tudzież obcych) nie jest zadowolony z twojego działania. Okazują swoje niezadowolenie wrzaskami i rzucaniem nowym komend. Budzisz się cała zlana potem. I wtedy właśnie uzmysławiasz sobie najgorsze. To wcale nie był sen. To twoja rzeczywistość z ostatniego tygodnia. Choroba twojego malucha! Jedyne o czym myślisz (oczywiście poza przyniesieniem mu ulgi) to fakt, jak przetrwać chorobę dziecka. Jak przetrwać, nie oszaleć i nie rozwieść się przy okazji.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że choroba dziecka rozwala cały system. System, który jakoś tam sobie funkcjonuje, albo nawet uważany jest za doskonały. Najtrudniejsze do opanowania jednak nie jest rozbicie tego systemu. Jesteśmy dorośli i w pewnym stopniu radzimy sobie z takimi deformacjami naszych planów. Oczywiście wszystko też zależy od tego, na co chorują nasze dzieci. W naszym przypadku większość z opisanych tutaj sposobów mogła się pojawić dopiero po tygodniu choroby. Bo absolutnie nic z tych rzeczy nie jest wykonalne, kiedy dziecko ma 40 stopniową gorączkę. Wtedy myślisz raczej o pięciu sposobach jak ją zbić chociaż do 38 stopni. Z tym też się niedługo rozprawię. Jednak teraz zajmę się sposobami na choroby, które nie przykuwają do łóżka i objawiają się wieczną nudą, marudzeniem i nicmisieniechceniem :)
5 najlepszych sposobów na to, jak przetrwać chorobę dziecka
1. Wrzuć na luz
Czym szybciej zrozumiesz, że tylko spokój może cię uratować, tym lepiej. Lepiej dla Ciebie, dziecka i całej reszty. Nic nie poradzisz, że musisz odwołać wszystkie plany z kalendarza. Ten luz przyda się też przy patrzeniu, jak dom zamienia się w twierdzę, którą będzie trzeba później odgruzować a nie tylko posprzątać. To nie jest czas na bycie perfekcyjną panią domu czy masterszefem. Świat się nie zawali, jeśli nie posprzątamy albo nie ugotujemy obiadu. Ja wiem, że ciężko na to patrzeć, ale to naprawdę nie ma teraz znaczenia. Przez tych kilka dni można olać wiele zasad, żeby dodatkowo się nie spinać. Teraz dziecko potrzebuje przede wszystkim naszej uwagi, czasu i zaangażowania.
2. Kup melisę (całe wiadro) i uzbrój się w cierpliwość
Może być potrzebne całe wiadro melisy i dwie ciężarówki cierpliwości. Po pierwsze dlatego, że sama jesteś już pewnie zmęczona ciągłym bieganiem między lekami a termometrem. Po drugie dlatego, że chore dziecko często płacze, jest rozdrażnione. Mogłoby się wydawać (oczywiście osobie postronnej), że dziecko jest niegrzeczne. Nic bardziej mylnego. Po prostu nie umie sobie radzić z chorobą, emocjami, bólem, katarem czy jeszcze milionem innych czynników. Ty też nie umiesz sobie radzić z tym wszystkim, zwłaszcza po tygodniu, czy dwóch. Ale to minie. Kiedyś na pewno minie…
Dziewczyny, nie ma co udawać, że choroba dzieci wykańcza nas nie tyle fizycznie, co psychicznie. Czujemy się trochę jak służące. Przynieś leki, wynieś zasmarkane chusteczki. Przynieś leki, wynieś talerze po śniadaniu. Zanieś do łazienki, bo nogi bolą. Przynieś z łazienki, bo nogi bolą jeszcze bardziej. Wszystko zależy od wieku dziecka, ale czym mniejsze, tym trudniej. Poziom trudności się podnosi, kiedy masz w domu więcej niż jedno dziecko. Na dodatek to drugie jest zdrowe i demoluje ci dom, albo roznosi je wena twórcza. A już w ogóle hardcore, jeśli sama jesteś chora. Wiem co mówię. Przerabiam właśnie te wszystkie opcje po kolei od miesiąca. I jedno wiem na pewno. Nawet najlepsze leki nie zastąpią matczynej cierpliwości. Nie, nie mówię, że łatwo ją w takim okresie okazywać. Sama ostatnio poprosiłam swoją lekarkę o urlop na 3 lata i bilet lotniczy w jedną stronę dla jednej osoby byle gdzie. Uśmiała się ze mnie i z uśmiechem na twarzy stwierdziła, że skończyły jej się na to recepty :) Dobre, co? Ale bez tej cierpliwości, wszystko będzie trudniejsze. Każde marudzenie, każda złość, każda “niegrzeczność” nie są przecież wymierzone specjalnie w nas. Choć czasem nam się wydaje, że to atak na matczyne życie, to w gruncie rzeczy atak na życie naszych dzieci.
3. Bądź przy dziecku i dla dziecka
Na wstępie zaznaczę, że to chyba najtrudniejszy punkt z tej listy. Tutaj wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i ma ścisły związek z punktem 1 i 2. Jeśli nie wrzucisz na luz i nie uzbroisz się w cierpliwość, ciężko będzie ci siedzieć pół dnia (zakładam, że tata pomoże jak wróci z pracy), albo całą dobę (jeśli jednak nie masz na kogo liczyć) przy dziecku. Nie na darmo napisałam te punkty w takiej kolejności. Jeśli wciąż będziesz się zadręczać meilami, na które nie odpowiedziałaś, obiadem, którego nie ugotowałaś i kto wie czym jeszcze, będziesz rozdrażniona i dziecko to wyczuje. A tamto wszystko nie zając. Oczywiście warto odpisać na ważne meile, czy chociaż uprzedzić kogoś, że coś się może opóźnić. Tyle. Nie mówię, że masz poświęcić dziecku całe życie (choć w pewnym sensie to jakoś definiuje macierzyństwo), tylko, że w tym konkretnym przypadku powinnaś być na 100 procent. Już sama nasza obecność sprawi, że dziecko będzie się czuło bezpieczne. Wystarczy być blisko, położyć się z nim w łóżku. To świetna okazja, żeby nadrobić zaległości w rozmowie, ustnym pisaniu pamiętnika, opowieściach z przedszkola, gadaniu o marzeniach, planach na wakacje. To idealna okazja, żeby poczytać książki, na których czytanie zwykle brakuje czasu. Tylko wtedy, gdy będziesz przy dziecku, dostrzeżesz, co zrobić, żeby stworzyć przyjazną dla niego przestrzeń. Może trzeba będzie zasłonić rolety, włączyć nawilżacz powietrza (obowiązkowo), włączyć relaksacyjną muzykę (jeśli lubi). To też świetny czas na przytulanie, pieszczenie, mizianie i wszystkie inne formy miłości i oddania. Czasem warto pokołysać, czy nawet ponosić na rękach. Pomyśl, co tobie najbardziej pomaga, kiedy źle się czujesz? Czy właśnie nie obecność drugiej, ukochanej osoby? Sam fakt, że siedzi obok i trzyma cię za rękę? Daj to samo. Czasem to najlepsze, co możesz zrobić. Dać swój czas.
4. Znajdź sprzymierzeńca – pomocnika
Niezależnie od spełnienia pierwszych trzech kroków, przyjdzie chwila, w której warto poszukać pomocy. Jeśli możesz skorzystać z pomocy dziadków, przyjmij ją. To już nie jest czas na udowadnianie światu (zwłaszcza teściowej), że poradzisz sobie ze wszystkim sama. Każdy wie, że sobie poradzisz. Warto też poszukać sprzymierzeńca w ulubionych bajkach czy grach. Nawet jeśli w normalnych warunkach, jesteś tym rodzicem, który nie pozwala dziecku oglądać bajek, czy grać na tablecie w gry, to pamiętaj, choroba dziecka to nie jest normalna sytuacja. To pole bitwy. Każde chwyty dozwolone :) Choćby nie wiem co, po jakimś czasie czytanie bajek, czy słuchanie muzyki, po prostu się znudzą. Warto mieć wtedy asa w rękawie. Moim asem była gra Wiejskie Życie. Możesz ją pobrać ZA DARMO TUTAJ.
Genialna gra dla całej rodziny. W Wiejskim Życiu nad Morzem tworzysz swoje własne ranczo. Uprawiasz warzywa, dbasz o przepiękne zwierzątka. Możesz zapraszać gości i przygotowywać dla nich ulubione potrawy. Macie do wyboru 400 potraw, którymi możecie zaskoczyć innych. Gra jest rozwojowa i pozwala bardzo miło spędzić czas. Zresztą nie tylko w trakcie choroby. Mamy zimę (choć trudno w to uwierzyć, kiedy się patrzy za okno). Wieczory są długie a pogody kapryśne. Ta gra jest idealną opcją na spędzanie zimowych, rodzinnych wieczorów. My bawimy się przy niej świetnie. Dziewczynki uwielbiają opiekować się Mućką, sadzić warzywa i podlewać swoje plony. Tata wciągnął się do zabawy równie mocno, co dziewczynki. Uwielbiam patrzeć, jaką radość sprawia im to wspólne spędzanie czasu. Ta gra ma jeszcze jeden wielki plus. Inspiruje do wspólnego gotowania. Wiecie, że z racji mojej miłości do gotowania i prowadzonych warsztatów kulinarnych, moje dziewczynki uwielbiają wspólnie ze mną baraszkować w kuchni. Kiedy więc tak się nagotują w grze, później chcą to samo przygotować w kuchni. Już w realu. Wiecie jak lubię taką formę spędzania czasu. Kocham to, po prostu!
5. Zróbcie razem coś twórczego
Kiedy twój skarb nie ma już gorączki i może już wyjść z łóżka, wiele możliwości stoi przed wami otworem. Możecie poukładać puzzle, klocki, czy wspólnie coś ugotować. My, zainspirowane grą Wiejskie Życie, zrobiłyśmy sobie sałatkę owocową, która zniknęła za szybko i nawet nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia. W grze zainspirował nas też sernik orzechowy. Wiecie, że kocham serniki miłością największą. Dziewczynki nie musiały mnie długo namawiać. Sprawdziłam zawartość szafek i zainspirowana grą postanowiłam z dziewczynkami upiec coś podobnego. Powstał nam rewelacyjny sernik. Bezglutenowy sernik orzechowy. Palce lizać! Nie został nawet okruszek, ale nie martwcie się, podzielę się z wami przepisem. W grze jest ponad 400 inspirujących przepisów, macie więc ogromne pole do popisu. Lubię takie gry, które zacieśniają rodzinne więzi, rozwijają i uczą.
PRZEPIS NA SERNIK ORZECHOWY INSPIROWANY GRĄ WIEJSKIE ŻYCIE
Lista składników na małą kwadratową blaszkę lub tortownicę 24 cm
Biszkopt
- 4 jajka
- 4 łyżki ksylitolu
- 3 łyżki mąki ryżowej
- 3 łyżki mąki kukurydzianej
- 2 łyżki skrobi kukurydzianej
- 2 łyżki kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowego)
Jajka ucieramy z ksylitolem na puszystą masę. Dodajemy przesiane mąki, proszek i kakao. Całość miksujemy jeszcze przez chwilkę do połączenia się składników. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia (tylko spód) i wlewamy ciasto. Pieczemy 20-25 min w zależności od wysokości ciasta. Musi przejść test suchego patyczka. W tym czasie przygotowujemy bazę orzechową oraz masę serową.
Baza orzechowa
- 2/3 szklanki miodu
- 1/3 szklanki roztopionego oleju kokosowego
- 2 jajka
- 1,5 szklanki posiekanych orzechów (włoskich oraz laskowych)
Wszystkie składniki bazy orzechowej mieszamy w małym garnuszku. Gotujemy, ciągle mieszając, przez około 8 minut, aż baza zgęstnieje. Wylewamy ją na upieczone ciasto i rozprowadzamy łyżką.
Masa serowa
- 1 kg sera na sernik
- 80 g zmielonych orzechów laskowych (mąki orzechowej)
- 1/2 szklanki ksylitolu
- 4 jajka
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i miksujemy bardzo krótko, tylko do połączenia się składników, żeby nie napowietrzyć sera. Masę przelewamy na ciasto z bazą. Pieczemy 70 minut w temperaturze 160 stopni. Po tym czasie zostawiamy w wyłączonym piekarniku. Kiedy wystygnie, przekładamy do lodówki.
Życzę wam dużo zdrowych i pięknych zimowych wieczorów. Pięknie spędzonego i rodzinnego czasu. Pysznych serników i miliona uścisków!!!