To było rok temu. Jeden z pierwszych odcinków, które kręciliśmy razem na YouTuba. Długie godziny pracy, podzielone na kilka etapów. Cieszyłam się, kiedy miałam to już za sobą. Oczywiście temat odłożyłam na kilka dni, żeby materiał się “przegryzł”. Po tym czasie, wrzucam go do obróbki i … O zgrozo! Nie chcesz wiedzieć, com ja wtedy mówiła. Na kim te psy wieszała. Na kogo się obraziłam. No bo jak, do jasnej ciasnej, twój facet, który stoi 3 metry przed tobą, nie widzi tego koperku pomiędzy dwoma jedynkami. Ja wiem, wiem, że toż to milimetr. Ale jak on mógł tego nie zauważyć? No jak? Tyle godzin nagrywania i koperek w zębach. Jak ja mam to światu pokazać?
Inna sytuacja, szykuję się dwa dni do zdjęć. Ma być pięknie. Tona makijażu, ale chcę wyglądać, jakbym dopiero co wstała z łóżka. Dwie godziny rozstawiałam tło, gadżety, ubieram dzieci. No i akcja. Dwie godziny robimy zdjęcia. Uśmiecham się jak głupia, chociaż mi gorąco, chociaż niewygodnie. Ogarnięcie dwójki dzieci do zdjęć studyjnych to prawie jak wyprawa w góry. Wyższy level ogarnięcia. Na koniec dumna z siebie byłam, że udało mi się to ogarnąć. Że w ogóle udało mi się męża swego, fotografa, nakłonić, żeby wziął aparat do ręki. Że zdjęcia zrobione, bo wiecie, szewc bez butów i te sprawy. Zabieram się za obróbkę. O człowieku. No człowieku! No człowiecze jeden ty! Ja wiem, że byłam dwa tygodnie po porodzie i brzuch wielki miałam jak wiadro, ale żeby mi nie powiedzieć i milczeć jak grób? Ponieważ moje ciążowe hormony miały u mnie jeszcze dość wysoki poziom, nie współmierny z odczuwaniem rzeczywistości, płakałam tydzień, że zdjęcia brzydkie. Aj… Żebyście mnie dobrze zrozumieli. Zdjęcia były ładne. Poprawne. Technicznie bez zarzutu. Po prostu ja nie wyglądałam na nich technicznie dobrze :) Bo na fotografii dużo można zakryć i niestety dużo pokazać :)
Ja wiem, że to z miłości. Pewnie piękna jestem dla niego zawsze. Zresztą, tak mnie pieszczotliwie nazywa na co dzień :) Po prostu nie zwraca uwagi na mój wystający tu i tam kawałek ciała. Nie przeszkadza mu to, że ręka wydaje się być gruba, bo gruba pewnie nie jest. Według mnie jest ogromna. Patrzy na całokształt i taka mu się podobam. Nie rozlicza mnie z tego, co mnie osobiście tak strasznie przeszkadza.
Co się dzieje, kiedy spojrzysz na siebie oczami innej kobiety? Albo kiedy to ona spojrzy na ciebie oczami aparatu? No, to pewnie zależy, czy ona cię lubi, czy wręcz przeciwnie. Jeśli nie, lepiej uciekaj i to jak najdalej :) Taka to się jeszcze ucieszy, że wyglądasz gorzej od niej :) Ale jeśli w całym twoim cyrku, potrafi dostrzec w tobie twoje piękno, zostań. Nawet jeśli twoje piękno jest mocno uśpione pod ubraniami z kotami i tygrysami, ona je zobaczy. Taka ona, która patrzy na ciebie oczami fotografa – kobiety, najpierw cię ładnie ubierze, później w 5 minut zrobi z ciebie kobietę jak z okładki magazynu a na koniec zrobi ci kilka zdjęć. Taaakich zdjęć!!! Powie ci, że musisz wciągnąć brzuch, który profil wychodzi ładniej na zdjęciach, jak masz usiąść, żebyś była chuda jak szczypiorek.
Ps. Za zdjęcia dziękuję my love – Makoweczki.pl
To mój skromny prezent dla męża z okazji Rocznicy Ślubu. I love you :)
Z lokami Ci do twarzy! Zdjęcie pierwsze miażdży i powala ;]
oj widze ,że z maczkami kumpelki jesteście supcio , ciesze się . jak maki wpadną do łodzi kiedyś to daj znac chćetnie poznam bo też uwielbiam :-)
Piękna sesja, piękna Ty ;)