Kiedy dzisiaj odwiedziła mnie siostra, zamarła na widok piętrzącego się stosu ciuchów do prasowania. No cóż, w sumie przez chwilę miałam w głowie plan, żeby skrzętnie pochować to pranie zanim przyjdzie, ale nawet nie miałam gdzie go upchnąć :) Szaf mam w domu ciągle za mało. I już mi się nawet nie chce kombinować. Za dużo tego kombinowania w życiu więc to jedno sobie mogę odpuścić. Czasem mi wolno. Jestem matką. Tłumaczę.
Bo tutaj właśnie o czas się rozbiega. O to upchanie w tym jednym krótkim dniu miliona spraw. Teraz, jak nigdy, dbam o zdrowe odżywianie, o codzienną porcję witamin, ruchu i miłości. Nie muszę już upychać wszystkiego na weekendy i mogę codziennie chcieć żyć inaczej niż kiedyś. I wreszcie żyję po swojemu, choć jeszcze nie w swoim tempie. Ale to na spokojnie. I na to przyjdzie czas. Na razie uczę się układać nowy grafik na życie. Taki, w którym jest miejsce na pieszczoty z dziećmi zawsze wtedy, kiedy najdzie nas ochota. Czas na spacer po parku, bo akurat wyszło słońce i trzeba łapać te chwile ulotne. O milionie spraw jeszcze nie pamiętam. Czasem zapominam, że trzy środy pod rząd chciałam je zabrać do kina a tu już czwartek się kończy. Ale jest tak bardzo najlepiej. Powiem wam, że odejście z korpo było najtrudniejszą decyzją jaką musiałam podjąć w swoim zawodowym życiu. Ale tak bardzo najlepszą. Jest ta niepewność jutra, ale w sumie zawsze była. Tylko inaczej zakamuflowana.
Ostatnio ktoś rzucił w moim kierunku zdanie, że on to by tak nie mógł nic nie robić w życiu i się nie rozwijać. Hmmm, z jednej strony jest mi doskonale wszystko jedno co ktoś myśli, że by mógł, gdyby był mną :) Z drugiej strony, ja się rozwijam teraz bardziej niż kiedykolwiek. Blog jest moim miejscem pracy i nie ma mowy o nudzie czy staniu w miejscu, co mam nadzieję, że chociaż niektórzy z was zauważyli. A nawet gdybym bloga nie miała, to ja kurą domową na swoim własnym podwórku być lubię. Moje ziarno, moja sprawa. I ta sprawa wygląda tak, że nawet jak piętrzy się prasowanie to już dorosłam do tego, że są rzeczy ważniejsze od tego. Bo ona nie poczeka. Nie przestanie rosnąć. Z każdym dniem jej potrzeby się zmieniają. Nie zatrzyma się i nie poczeka, aż ja sobie karierę zrobię albo zarobię na dom. Co mogę to poświęcam i nie czuję wyrzutów sumienia z powodu prania czy zaległych książek. Choć nie zawsze te wybory są łatwe. Staram się każdego dnia uczyć i być wdzięczną za to, że są.
Trudno jest być wdzięcznym. Bo życie pędzi niemiłosiernie, bo czasem wygodniej nic nie zauważać i nie dziękować. Ale ja jestem wdzięczna za tak wiele rzeczy. Na przykład dzisiaj za to, że mam przyjaciół, do których właśnie się pakuję i wyjeżdżam. Że pomimo odległości, która nas teraz dzieli, nic się nie zmieniło i mogę liczyć na nich w każdej chwili życia. Jestem wdzięczna, bo zdecydowanie piękniej się wtedy żyje…
A ty potrafisz wymienić jedną rzecz, za którą jesteś dziś wdzięczna?
Jestem wdzięczna że na tym świecie są tacy ludzie jak ty, wrażliwi, życzliwi, zwyczajni. Uwielbiam Cie czytać bo utwierdza to mnie w przekonaniu, że nie jestem jedyną osobą myslącą tymi kategoriami. Dla dobra rodziny musiałam zrezygnować z pracy, choć to etap przejściowy to widzę jak boli to innych. Każda rozmowa zaczyna się od słowa: pracujesz? Mówię, że nie, a myślę o tych milionach rzeczy, które robię każdego dnia, żeby w przyszłości poczuć spełnienie, którego nie da mi żadna praca na etacie. Bardzo Cię lubię, Twoje niektóre posty wyciskają łzy i zostają ze mną na długo. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Ania
Ja jestem wdzieczna, ze cie znam i moge czasami sprobowac napic sie z toba kawki. I poprostu pogadac jak matka z matka, jak ktos kto spelnia marzenia z kims kto tez spelnia swoje marzenia