Chciałabym mieć pod domem bar mleczny, taki z obiadami za 5 zeta. Jednocześnie byłoby spełnieniem marzeń, gdyby można w nim było kupić akurat takie danie, które jest zgodne z naszymi aktualnymi potrzebami. Nie pogardziłabym bezglutenami, słodyczami bez cukru i schabowymi smażonymi na gęsim smalcu. Są takie dni, że nie pogardziłabym nawet pierogami z białej mąki. Czuję, że największym dylematem, przed którym stają kobiety (albo mężczyźni, jeśli to oni gotują), jest wymyślanie obiadów. Codziennie. Przez 7 dni w tygodniu, przez 365 dni w roku ten sam dylemat. Czasem, chcąc ułatwić sobie to zadanie, pytamy domowników, na co dziś mają ochotę, ale oni jak zwykle “nie wiem”, “co zrobisz, to zjem”, “nie jestem głodna”, i moje ulubione “nie znam się na tym”. Jakoby ktoś inny znał się bardziej na tym, na co akurat ty szanowny małżonku masz ochotę. Ale co tam, z taką listą gotowych pomysłów to przecież można szaleć nawet i trzy dni. Jupi. Dalej w tym samym zakręcie bez koncepcji, otwieram lodówkę i zazwyczaj na obiad wpada potrawa “miszmasz” albo “co się nawinie”. I wtedy, dopiero wtedy, padają te magiczne pomysły ubrane w narzekanie “kochanie, nie mogłaś zrobić kurczaka w sosie słodko kwaśnym?”, “mamusiu, a czemu nie ma mizerii?” No rzesz, co za ludzie. Zawsze po czasie sypią pomysłami jak z rękawa. A ty się męcz kobito od rana, bo przecież oprócz tego, że chcesz żeby było smacznie, to jeszcze zdrowo i jeszcze noooooo pięćset innych wymagań.
Jestem pewna, że w każdym domu istnieją takie magiczne dania. Menu w naszym domu mogłoby wyglądać na przykład tak:
“Nie jestem głodna” to paluszki rybne z frytkami i surówką z marchewki
“Nie mam na nic ochoty” to nuggetsy z kurczaka z ryżem i mizerią
“Co zrobisz, to zjem” to schabowy z ziemniakami i sałatą na słodko
Bycie kobietą jest takie trudne, kiedy myślę o obiadach :) Żeby więc nie utkwić tylko w ubijaniu schabowych, zapraszam sobie gości, którzy na widok zwykłego schabowego, chyba by się zdziwili (bo przecież trzepią je codziennie w swoich domach więc w gościach to już tak głupio) i tak mój talent kulinarny rośnie choć odrobinę. Gdybym chciała zabłysnąć, napisałabym wam teraz, że zawsze układam sobie plan posiłków na cały tydzień do przodu, ale bądźmy poważni, robię to tylko co drugi tydzień :) W pozostałe dwa udaję, że nie ogarniam rzeczywistości i snuję się po domu ja cień w poszukiwaniu inspiracji. Chociaż nie wiem co ja sobie wtedy myślę, bo nie mam wyklejonych ścian inspiracjami rodem z pinteresta.
Czasem te moje poszukiwania weny kończą się telefonem do małża, żeby wracając do domu kupił chińskie, japońskie albo inne tajskie. A później się na siebie wściekam za wydane dolary i już planuję te obiady, żeby mieć azyl bezpieczeństwa przed takowymi wpadkami. jeśli podobnie jak ja miotacie się czasem pomiędzy listą z pizzerii a lodówkowym “co się nawinie” podzielę się z wami pomysłem, który ostatnio skradł moje serce. Zasadniczo, do środka tej mizernej paczuszki możecie włożyć właśnie takie “co się nawinie” ale i tak każdy się będzie zachwycał, że łał i och i smaczne.
KURCZAK Z BATATAMI NA GUACAMOLE na 4 osoby
Piersi
- 4 piersi z kurczaka
- ulubiona przyprawa do kurczaka (albo mieszanka słodkiej papryki, suszonego czosnku, ziół prowansalskich, imbiru i tymianku)
- oliwa z oliwek
- 2 duże bataty
- 2 marchewki
- 1 papryka
- sól, pieprz
Guacamole
- 2 dojrzałe awokado
- 1 mała czerwona cebula
- 2 ząbki czosnku
- sok z limonki
- 1 duży dojrzały pomidor malinowy
- sos tabasco (jeśli lubimy wyraźniejszy smak)
Krok 1
Piersi z kurczaka nacieramy przyprawą. Marchewkę obieramy i kroimy w talarki (o grubości około 1 cm). Paprykę kroimy w grubą kostkę. Batatów nie musimy obierać. Je również tniemy w talarki o grubości ok 1 cm.
Krok 2
Na kwadratowym kawałku papieru do pieczenia układamy kurczaka, a na nim pokrojone warzywa. Całość delikatnie posypujemy solą i pieprzem oraz skrapiamy oliwą z oliwek (dosłownie kilka kropelek). Zawijamy papier albo składamy go jak krokieta, tak, aby całkowicie zamknąć zawartość paczuszki. Układamy zawiniątka na blaszce z piekarnika i pieczemy 30 minut w 180 stopniach. jeśli piersi z kurczaka są mała a talarki cieńsze niż 1 cm, może wystarczyć nawet 20 minut.
Krok 3
W tym czasie przygotowujemy guacamole. Dojrzałe awokado obieramy ze skórki i rozgniatamy widelcem (do niedawna zawsze blendowałam, ale najlepsze guacamole jadłam u Marlenosa i teraz robię je według jej rad). Dodajemy drobno pokrojoną cebulę i pomidora (bez skórki) oraz czosnek. Doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z limonki i sosem tabasco (jeśli lubimy). Całość mieszamy i możemy ponownie rozgnieść wszystko widelcem, aby pomidor delikatnie puścił sok. Tak lubię najbardziej.
Krok 4
Na talerzu układamy porcję guacamole, a na niej kurczaka z warzywami. I teraz oficjalnie możecie czekać na achy i ochy, bo to jest taaaakie pyyyyszne!!!!