Dorośli są zakochani w cyfrach. Jeżeli opowiadacie im o nowym przyjacielu, nigdy nie spytają o rzeczy najważniejsze. Nigdy nie usłyszycie:, „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?” Oni spytają was: „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?” Wówczas dopiero sądzą, że coś wiedzą o waszym przyjacielu.
Jeżeli mówicie dorosłym: „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: „Widziałem dom za sto tysięcy złotych”. Wtedy krzykną: „Jaki to piękny dom!”
(Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę)
Polish dream
Przyszło nam żyć w kraju mocno nastawionym na schematy. Od zajścia w ciążę podlegasz stereotypom, że brzuch ma być taki i owaki. Że ciąża powinna cię uszczęśliwić, a Ty tylko rozkwitać. Musisz urodzić w ileś godzin i jakoś karmić (całe szczęście nie głodzić). To karmienie też ma trwać ileś. Potem to dziecko musi raczkować i chodzić najlepiej tak szybko, żeby można było się tym pochwalić. W przedszkolu musi już umieć czytać i pisać, brać udział w każdym przedstawieniu. Wiadomo, babcie dumne, to się chwalą. Na prawo i lewo. To jest jeszcze nawet zabawne, w końcu mamy do czynienia z maluszkiem, który cieszy się z tego, że Ty się cieszysz.
Potem szkoła… Wow, tutaj to jest dopiero jazda. Istne szaleństwo stereotypów. Wyścig szczurów od pierwszej klasy, który ma zapewnić awans na najlepsze studia. Serio. Studia. I każą ci się tak uczyć, bo inaczej nic w życiu nie osiągniesz. A to byłaby katastrofa. Ciągle słyszysz (od przedszkolanki, pani na kasie, pielęgniarki w szkolnym gabinecie, sąsiadki z 2 piętra i pana z psem na spacerze), że czerwony pasek to najlepsza droga do sukcesu, ale nikt Ci nie mówi, że sukces nie jedno ma imię. Bo sukces to dążenie drogą schematów.
Dla większości schemat ten wygląda tak:
- Czerwony pasek.
- Najlepsza uczelnia, najlepiej dwa kierunki jednocześnie.
- Praca w korporacji. Bankowiec, Prezes – wiadomo.
- Własna kawalerka, bo wynajęta to wstyd.
- A jak własna, to kredyt. Ogromny. Na 30 lat.
- 3 samochody.
- 2 dzieci – koniecznie najpierw syn, później córka.
- Żona i mąż jak z magazynu, tacy idealni i szczupli, bez zmarszczek.
- Wakacje – 3 razy w roku.
- Telewizor większy od marzeń. Na pół ściany.
- Domek. Najlepiej duży. 200 metrów. Garaż na dwa auta.
- Taras z białymi meblami.
- I dzieci… one już są duże, ale takie dobrze wychowane, mają czerwony pasek.
- Spisałeś się jako rodzic. Osiągnąłeś sukces jako człowiek.
- Emerytura.
……
A jeśli….
A jeśli to wszystko nie jest żadnym sukcesem? Dla Ciebie? Inni będą się pukać w głowę. Jak możesz woleć nagrywać na jutuby zamiast w garniaku pomykać do przeszklonego budynku w centrum miasta. Jak możesz być szczęśliwa idąc inną drogą, niż ta społecznie wytyczona? A Ty masz 20 lat i wiesz, że większość z tych rzeczy to bzdura. Albo masz 30 lat i przerobiłaś ten schemat. Nie dał Ci szczęścia. Może dał pieniądze i kredyt, bo Cię było stać, żeby go zaciągnąć (paradoks, co?) Ale nie dał radości. Ścieżka piękna, ale nie Twoja.
Siadasz w kawiarni z książką w ręce. Czytasz i czujesz się tak spełniona i szczęśliwa idąc swoim schematem. Patrzysz na miasto, które biegnie w pogoni za tym sukcesem. Ale Ty już wiesz, że sukces jest dobry tylko wtedy, kiedy go sobie sama uszyjesz. Taki na miarę!!!
Pauza….
Teraz Ty jesteś rodzicem… I to jest tak strasznie trudne… Jedyne czego chcesz dla swoich dzieci, to by były szczęśliwe. I nie daj się zapędzić w ten schemat, że będą tylko wtedy gdy od przedszkola będą najlepsze, miały czerwone paski, studia, karierę i kredyty. To typowy polish dream. Może i fajny, ale nie dla każdego. Coś, co jest do wszystkiego, jest tak naprawdę do niczego. Nieraz będą na Ciebie patrzeć spod byka, kiedy będziesz w podskokach biec z dzieckiem do przedszkola śpiewając piosenki. Kiedy powiesz dziecku, że studia są przereklamowane i wcale nie muszą dać mu szczęścia. Ani pracy, którą będzie naprawdę lubić. Może nawet nie super dobrze płatnej. Bo może on woli karmić lwy w Afryce. Że to wynajęte mieszkanie lepsze od swojego, bo wycieczek w roku ma tyle, co inni dni wolnego. To trudne… Wychowani w schemacie dążenia do jedynej słusznej drogi, do życia wg polish dream, musimy zrobić pauzę i spojrzeć w oczy naszych dzieci. Zobaczyć w nich chęć życia inaczej i zaufać im na tyle, żeby popłynąć z nimi za tymi marzeniami.
Marzenia się nie spełniają – powiedział prezes za drewnianym biurkiem
Bo marzenia się spełnia, panie prezesie. I trzeba wiedzieć, że może nie każde jednak uda się zrealizować. Ale dziecko wie, że go nie wyśmiewasz. I ty wiesz, że też możesz inaczej. Że polish dream nie jest zły, ale może nie jest na Twój rozmiar. I tak, przygotuj się na to, że Ci powiedzą (albo o tobie za plecami), że Ci się udało, że ukradłaś, że przyjaźnisz się z kimś dla potrzeby. I żyj tak, żeby im dać powody do gadania. Coś w końcu muszą robić, kiedy ich polish dream nie jest taki dream.
A kiedy już to wszystko zrozumiesz i odkryjesz, przestaniesz oceniać. I mieć oczekiwania. A to jest takie…. wyzwalające.
Pięknego dnia dla Ciebie, cokolwiek to znaczy <3
Zdjęcia – fabiankowo
Obróbka własna w LR
Makijaż – Edyta Grzegorczyk
Paznokcie – Ania
Miejsce zdjęć – Beza
Sukienka – Zara
Myślę bardzo podobnie. Nic nie jest w stanie mam zagwarantować szczęścia, jeśli będziemy spełniać czyjeś oczekiwania. Bo moje życie nigdy nie będzie czyimś wyobrażeniem. Bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga. Pozdrawiam