Kobieca natura…
…to coś co powinno być objęte karami za naruszenie norm. Nie ma na świecie nic bardziej pokręconego i sprawiającego, ze człowiek sam dla siebie może być takim wrogiem. Kobieca natura przypomina depresję dwubiegunową. Bo jednoczenie chcemy czuć się piękne, być doceniane, a w tym samym czasie same siebie krytykujemy, oceniamy, wprowadzamy w kompleksy. Same to sobie robimy! W zasadzie nie boli nas tak bardzo krytyka wypowiadana przez innych. W ostateczności możemy przestać rozmawiać z kimś, kto ciągle nas krytykuje. Ale co wtedy, kiedy to my same jesteśmy dla sobie najgorszym zagrożeniem? Zwłaszcza jeśli obok nas pojawia się piękna koleżanka, o nienagannym wyglądzie i kształtach?
Jesteśmy bardzo drobiazgowe i szczegółowe jeśli chodzi o to, czego w sobie nie lubimy. Najczęściej przecież mówimy o tych częściach ciała, które wg nas wypadają najgorzej. Ciągle myślimy, że czegoś mamy za dużo (zwykle w boczkach, mam racje?) albo za mało ( nie uśmiechaj się, wiem o czym myślisz). Blednie myślimy że jesteśmy po prostu realistkami, ale takie myślenie nie poprawia poczucia naszej wartości. A przecież umniejszanie go nie zmieni naszego życia czy wyglądu na lepsze. Sprawia jedynie, ze nasze oczy dawno straciły radość i blask, a kiedy ktoś powie nam coś miłego, podejrzewamy ze ma w tym jakiś interes. No bo jak to? My piękne? Z tymi dwoma kilogramami więcej ? Z krótkimi nogami i wzrostem krasnala? Z tym nosem krzywym?
Samoocena jest skomplikowana
A wiesz ze samoocena kształtuje się nie tylko na podstawie naszego wyglądu zewnętrznego? To suma tego, co myślimy o swojej atrakcyjności fizycznej, psychicznej, naszych zachowaniach, uczuciach wobec innych, tego jak inni czują się w naszym towarzystwie, czy w końcu naszych przekonań, również duchowych. Rozumiesz co chcę powiedzieć? Że piękno to nie tylko odbicie w lustrze. I czym szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej dla ciebie. A jeśli masz dzieci, również lepiej dla nich. To przecież od Ciebie uczą się akceptacji, wzorców postrzegania siebie jako istoty. Naprawdę chcesz, aby umiały tylko mówić o sobie złe rzeczy? Żeby wyrosły w przeświadczeniu, że pod każdym względem, który może podlegać porównaniom, one będą wypadały gorzej od innych?
Uczyłam się tego 33 lata. Długo mi zajęło, żeby w końcu zmierzyć się z poczuciem, że wszyscy są lepsi, ładniejsi, mądrzejsi. Nie, nie uważałam się nigdy za głupiego człowieka. Wiedziałam, ze dużo mogę osiągnąć. Ale czy lubiłam siebie, swoje odbicie w lustrze? Nie… Ciągle się porównywałam i bilans zawsze wychodził niekorzystny po mojej stronie. Dopiero teraz, będąc matką dwójki dzieci, naprawdę lubię siebie ze wszystkim co widzę, kiedy witam się rano ze sobą patrząc w lustro.
W końcu dotarło do mnie, ze moim największym błędem jest myślenie, że piękna i atrakcyjna kobieta to taka, która nosi jakiś konkretny rozmiar, ma zgrabna pupę czy idealne piersi. Zrozumiałam że nie mogę uważać siebie za tą, która na nic nie zasługuje. Oceniać siebie w kategoriach gorszej. Gorszej od koleżanki z rozmiarem 36. Gorszej od koleżanki z długimi nogami.
Nie mogę już nawet jako matka pozwolić, żeby zaniżona samoocena żyła swoim życiem, bo moje dzieci uczą się ode mnie. Nie chcę żeby wyrosły w przeświadczeniu, że rozmiar noszonego ubrania definiuje ich piękno. Chcę je wychować na kobiety pewne swojej wartości. Wartości, której nie definiują czynniki zewnętrzne, często od nich niezależne. Bo jak możesz wpłynąć na to, że masz niższy czy wyższy wzrost?
Spędź życie z kimś, kogo lubisz
Jeśli wciąż jesteś na tej drodze, gdzie krzywisz się na swój widok, zmień to. Życie i tak przemija. Lepiej wiec spędzić je z kimś kogo się lubi. A fajnie jest się lubić. I mówię to mając 33 lata. I dopiero teraz jestem gotowa powiedzieć, ze mając najwięcej kilogramów w całym swoim życiu naprawdę czuję się piękna. W końcu znam swoją wartość. Znam swoje mocne strony. Nauczyłam się je podkreślać kobiecym strojem.
Pokochałam piękne sukienki, choć uważałam ze nie powinnam ich nosić. Dzień zaczynam od powiedzenia sobie czegoś miłego rano. I zauważyłam, że od kiedy nie oceniam siebie, przestałam oceniać innych. To uzdrawia. Od razu każdego przyjmujesz jako pięknego człowieka. Każdego.
Dziewczyny, nie ma większej wolności niż pokochanie samej siebie. Czego wam życzę z całego serca. Macie wystarczająco dużo siły żeby tego dokonać…
Sukienka – Marie Zélie – najpiękniejsza sukienka, jaką kiedykolwiek miałam na sobie, kwintesencja kobiecości
(obecnie wyprzedaże, sprawdźcie koniecznie!)
Buty – Gino Rossi
Naszyjnik – Apart
Bransoletka – Elixa
Jak zawsze w punkt:)
Dziękuję ;)
Prawda! Super się zgadzam z tym wpisem, sama co prawda muszę popracować nad moją samooceną, ale fragment o tym, że robisz to dla swoich córek mnie poruszył. Muszę się kochać. Dla siebie i swojego syna :) Pozdrawiam!