Dziewczyny, zwłaszcza te mające dzieci, musimy zmierzyć się z jednym ważnym problemem, który naprawdę wyrządza krzywdę naszym dzieciom. A już na pewno tym dzieciom płci żeńskiej. Może chłopcy nie zwróciliby na to uwagi, chociaż szczerze wątpię, jak sobie teraz dłużej nad tym myślę. Opowiem wam teraz o pewnej sytuacji, która zdarzyła się u nas i podziałała na mnie bardzo trzeźwiąco.
Sytuacja…
Byliśmy w odwiedzinach u Marleny. Szykowałyśmy się do wyjścia więc nasze trzy gwiazdeczki ubrałyśmy w piękne kiecki i wyczesałyśmy pięknie włoski. Biegały i przeglądały się w lustrze, oglądały siebie nawzajem. I wtedy jedna z nich powiedziała, że ona jest gruba… Zamarłam. Tak małe dziecko samo nie wpada na to, że jest grube. Nie myśli o sobie w takich kategoriach tak samo z siebie, bo tak uważa. Przecież tak na dobrą sprawę, to ona nawet nie wie, co to znaczy być grubym. Dzieci nie patrzą na świat w taki sposób. One oceniają, czy ktoś jest dobry, czy raczej niemiły. A nie czy jest chudy, gruby, ładny czy brzydki. Kilka tygodni później sytuacja się powtarza. Jesteśmy u przyjaciół na kolacji, podano frytki. Znów pada zdanie, że ona nie będzie jadła, bo będzie od tego gruba…
To moja wina…
Moja, twoja, nasza. Każdej niezadowolonej z siebie baby, która codziennie marudzi, że tu ma dużo, tam ma za mało. Codziennie jesteśmy na diecie. Co poniedziałek zaczynamy nowe życie. To, że nigdy nie mamy się w co ubrać to przy tym pikuś. Na to już nikt nie zwraca uwagi.
Toksyczne zdanie…
“Jestem gruba”. Tak naprawdę to jedno z najkrótszych zdań, jakie wypowiadają kobiety. I już naprawdę nie chodzi o krzywdę, jaką wyrządzamy tym sobie. Ale o to, w jaki sposób ranimy tym swoje dzieci. W końcu do mnie dotarło jak nieodpowiedzialna jestem mówiąc to przy moich córkach. Przecież to ja mam największy wpływ na to, jak moje dzieci będą postrzegać siebie. Jaką miarą akceptacji będą darzyć swoje ciało, gdy już zupełnie za chwilę zacznie ono dorastać. To ja im pokazuję każdego dnia, co znaczy piękno. Co to znaczy być szczęśliwym.
Jakim absurdem jest więc pomysł, że w swoich własnych oczach wciąż nie uważam siebie za wystarczająco atrakcyjną kobietę zadowoloną ze swojego wyglądu. One uczą się tego ode mnie. Nawet nie z tego, co staram się im wpoić. Jak pokazała sytuacja, którą opisałam powyżej, one uczą się tego ze sposobu, w jaki ja traktuję siebie i co o sobie wypowiadam na głos. Uczę je jedynie, że szczęście zależy od naszego wyglądu zewnętrznego, czyli jest nieosiągalne, bo zawsze coś chcemy w sobie poprawić i udoskonalać. “Będę szczęśliwa, jak schudnę 10 kg” – znasz to? Amerykańskie badania pokazują, że dziewczynki, które sądzą, że ich matki nie lubią swojego ciała, częściej mają problem z samoakceptacją :(
Od tamtej pory już nigdy nie powiedziałam na siebie ani o sobie, że jestem gruba. Uczę się akceptować siebie taką, jaką jestem i pokazywania, że jestem z tym faktem szczęśliwa. Że jedne rzeczy akceptuję, a te na które mam wpływ staram się zmienić, ale nie dlatego, że jestem gruba, a dlatego, żeby poprawić jakość swojego życia i być zdrowszym. Dziewczyny, każda z nas tak gada. Każda biadoli jakie to z nas grubasy. A nasze dzieci tego słuchają. I uczą się tego wzorca. Może teraz wypowiadają te słowa ot tak, nie wiedząc co znaczą. Ale to będą za chwilę małe kobietki, świadome bądź nie, tego, co dzieje się z nimi. Teraz mamy czas na to, żeby pomóc im wyrobić sobie akceptację dla ich prawdziwego piękna. Musimy od dzisiaj kategorycznie pilnować tego, co słyszą nasze dzieci, gdy mówimy o swoim odbiciu w lustrze.
A ty jak pamiętasz swoją mamę?
Czy któraś z nas myślała kiedyś o swojej mamie, że ma krzywy nos, za duży brzuch, za krótkie nogi? Że jest gruba albo chuda? Nie, żadna. Bo to nasza mama. Najlepsza we wszystkim. Najpiękniejsza, najmądrzejsza i najlepsza istota na świecie. Tak samo patrzą na nas nasze dzieci. Nie chodzi o to, żebyśmy popadły w narcyzm, trzeba umieć to zrównoważyć. Ale nie wolno nam krzywdzić naszych dzieci. Nie robimy tego specjalnie, ale jednak wychodzi nam przez przypadek. Dzieci nie słyszą, żeby tata był niezadowolony ze swojego wyglądu, nawet jak brzuch wchodzi w drzwi długo przed nim :)
Oczami mężczyzny
Podobno z mężczyznami jest jak z dziećmi (żeby nie było, nie zawsze tak myślę chłopaki, proszę mi się nie obrażać). Co więc sądzą panowie na to wieczne “jestem za gruba”? Każdy zapytany o to mąż odpowie bezpiecznie “no coś ty kochanie, nie jesteś gruba” :) Po pierwsze i tak się obrazimy, bo odpowiedź ta jest zawsze zła :) a po drugie i tak mu nie wierzymy, bo przecież wiemy, że powiedział tak tylko dlatego, że nie chciał się narazić :) Ale tak już całkiem na serio, faceci nie lubią kobiet, które nie są pewne swojego piękna.
Lubią kobiety pewne siebie i swojej urody. Nie muszą ważyć 40 kg i nosić rozmiaru XS. Takie jesteśmy po prostu bardziej sexi. Naprawdę 5 kg w jedną, czy drugą stronę nie ma tak wielkiego znaczenia, jak nam się wydaje. Urasta to do takiej rangi tylko w naszych głowach. Realnie nikt poza nami nie widzi tych kilogramów. Ważniejsze od tego jest to, czy jesteśmy szczęśliwe, promienne, zadbane i dobrze ubrane. Albo elegancko rozebrane :) Mówię wam, to działa. Zawsze.
Skończ z tym…
Nasze narzekanie na wiecznie za dużą wagę nikomu nie służy. Po pierwsze nam, bo wiecznie jesteśmy nieszczęśliwe i porównujemy się z innymi. Po drugie dzieciom, bo uczymy je, że szczęście jest uzależnione od tak płytkiej sprawy jak kilogramy i raczej ciężko je osiągnąć. Po trzecie facetom, którzy już nie wiedzą gdzie jest bezpieczna granica nie narażania się nam w odpowiedzi na to jedno głupie pytanie :) Zamiast tego podejmijmy pracę nad sobą po cichu. Zdrowo jedzmy, ćwiczmy, róbmy coś dla siebie i już nigdy nie narzekajmy na swój wygląd. To trudne tylko do momentu, w którym stanie się naszym nawykiem. Damy wtedy cudny przykład tego, że warto dbać o swoje życie, bo my same jesteśmy piękne i warte tego zachodu.
Kiedy więc następnym razem będziesz chciała powiedzieć “jestem gruba”, upewnij się, że na pewno jesteś… i że nikt tego nie słyszy.
W przeciwnym wypadku idź zjeść ulubione ciasto i bądź szczęśliwa. Po prostu bądź dla siebie miła. Twoje córki słuchają!!!
Obejrzyj proszę na koniec ten krótki filmik, który znalazłam na Fb.
Kiedyś widziałam, jak matka na ulicy wykrzyczała córce (na oko 10 letniej), że jest niezdarą i sierotą, bo jej coś wypadło z rąk. Miałam ochotę walnąć tej babie. Jak tak można mówić do dzieci… Niektóre matki nawet wprost mówią “ale ty jesteś gruba” do swoich córek. Powinno się takim od razu zabierać dzieci. Cieszę się, że poruszasz takie tematy na blogu. Widzę, że ostatnio dużo tu wpisów. Nie było mnie z dwa tygodnie a tu tyle czytania :) Nie, to nie jest marudzenie hahaha :)
To prawda, czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego jak bardzo dzieci nas obserwują. Dziękuje ci za ten wpis. Daje do myślenia. Moja córka ma dopiero rok ale to już czas, żeby zacząć nas sobą pracować.
Bardzo się cieszę, że masz takie fajne postanowienie. Ściskam i pozdrawiam twoją córcię <3
Bardzo mądry wpis. A ten film na końcu świetnie podsumowuje twoje słowa.
genialny, prawda?
zaakceptujmy same siebie ! będziemy o niebo szczęśliwsze ! a jak my będziemy szczęśliwe to i nasze ukochane serca i serduszka będą szczęśliwe !
w sam punkt Madziu <3