Czasami się dziwię, kiedy ktoś mnie pyta, jak ja to wszystko ogarniam. Bo przecież nie ogarniam, jak każda z nas. Musicie wiedzieć, że ludzie, których znacie z ekranów telefonów, nie mają innego niż Wasze życia.
Też musimy zmywać, sprzątać, słuchać jak płaczą nasze dzieci, wyrzucać śmieci (a później zobaczyć wiadomość od czytelniczki „widziałam cię koło śmietnika” :)). My też mamy gorsze dni, płaczemy, wkurzamy się i śmiejemy, a jednak z jakiegoś powodu niektórzy myślą, że ogarniamy coś bardziej. Są dwa sposoby, żeby to wytłumaczyć. Po pierwsze, może niektórzy faktycznie mniej upodabniają się do leniwców i umieją wyszkolić w sobie chociażby niewielkie zdolności organizacyjne. Po drugie, może dobrze się kamuflują i wychodzi na to, że sobie świetnie radzą :)
Wielozadaniowość – czyli jak nie ograć codzienności
Zanim zacznę rozwadniać temat, musicie poznać moje podejście do pewnej sprawy. Nie ufam w wielozadaniowość. Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że takie zjawisko nie istnieje. Zostało wymyślone przez kobiety chcące równouprawnienia, żeby udowodnić innym ze swojego gatunku, że radzą sobie równie dobrze, albo lepiej niż inni. Później takowe egzemplarze oczekują na brawa i fanfary, a w środku czują się zmęczone, wypalone i… nieszczęśliwe. A ja Wam mówię, że ciągłe życie w biegu może i jest ciekawe, może nawet uzależnić, ale zawsze coś jest kosztem czegoś. Naprawdę nie możesz być w dwóch miejscach jednocześnie i robić dwóch rzeczy jednocześnie (chyba, że mówimy tu o prasowaniu i oglądaniu serialu, to spoko).
Zerojedynkowi vs wielozadaniowi
Porównajmy podejście mężczyzn, którzy mówią, że są zerojedynkowi i jak zajmują się dzieckiem, to czemu oczekujesz, że jeszcze będzie obiad. I zestawmy to z kobietą, która robi wszystko za siebie, innych i połowę tego, czego nikt nawet nie zauważy. A później się usprawiedliwiają, że nie mają czasu dla siebie i zaczynają się wyrzuty sumienia, że jednak i tak są złymi matkami, bo na spacer już nie starczyło czasu, albo żonami, bo mąż koszule ma niewyprasowane (a nie umie sam?). Musimy nauczyć się dokonywać wyborów. I jasno podkreślam, że wybór, że od dziś tylko leżę i pachnę, a dom niech się sprząta sam, może i jest jakimś wyborem, ale ja nie polecam stosowania go dłużej niż kilka dni :)
Znam mnóstwo sfrustrowanych kobiet, których kiedyś byłam przedstawicielką. Ciągle słyszałam „Wow, jak ty to wszystko ogarniasz”, ale tylko ja wiedziałam jakim to jest kosztem. Kosztem relacji z rodziną, kosztem czasu dla przyjaciół, kosztem bezstresowej zabawy z dzieckiem, kosztem czasu dla siebie i w końcu kosztem zdrowia. Znasz to? Powiedz, że nie… Ale jeśli jednak się z tym utożsamiasz, czytaj dalej, choćbyś mnie miała przez to nie lubić przez najbliższy tydzień :)
Ściana
Doszłam do sytuacji kiedy naprawdę nie lubiłam siebie, potem też innych, patrzyłam na wszystkich i wszystko bardzo oceniająco. Przestałam mieć marzenia i je realizować, bo przecież i tak się nie uda, a poza tym, jaki to ma sens. I wiem po Waszych wiadomościach prywatnych na instagramie, że nie byłam z tym sama. Wiele z Was wciąż tak myśli. Zawróćcie dziewczyny. Koniec!!!
Zdradzę Wam moje 4 ulubione sposoby walki z mitem wielozadaniowości. Bardzo mi one w życiu pomagają i wierzę, że i Wam są w stanie posprzątać w głowach, jeśli to potrzebne.
1) Zadbaj o dobry poranek
Można wstać i zacząć od razu działać. Skreślać z listy zadań jedno po drugim i tak do wieczora. Nawet jeśli w ciągu dnia masz możliwość odpocząć, poranek to naprawdę ważna część dnia. Ja osobiście wstaję o 6 (i dołączyło do mnie kilkaset osób, które ze mną tak zaczynają dzień) i czytam, rozmyślam, ćwiczę uważność. To czas tylko dla mnie. Nie muszę go z nikim dzielić. Po tak dobrym poranku naprawdę wiele mogę znieść. A że zdarzy się coś niespodziewanego i być może nawet mało miłego, to pewne. Życie jest trudne i muszę sobie pomagać, a że naprawdę lubię spędzać ze sobą czas, chętnie to robię.
Wy możecie to robić o 9 rano, jeśli tak wygląda Wasz dzień. Ważne, żeby zadbać o naprawdę dobry poranek. Zrób to dla siebie. Być może przez resztę dnia będziesz robić już rzeczy tylko dla innych (dzieci, szefa, mamy, przyjaciółki). Dlaczego masz być gorsza? I jestem pewna, że szybko zauważycie, że słuchanie siebie i bycie dla siebie dobrą o poranku, bardzo pomoże Wam w ciągu dnia.
Ale! To musi być czas bez telefonu, bo jeszcze Ci przyjdzie do głowy, żeby zobaczyć co w życiu innych i już przepadłaś. Koniec!
2) Naucz się odpoczywać
Ile razy zdarzyło Ci się na czyjeś pytanie „Co robisz?” odpowiedzieć „Nic” i nie czuć się przy tym jak leń? Mój mąż nie ma problemów z nic nie robieniem. On po prostu sobie odpoczywa, nie planuje w tym czasie przyszłości, nie myśli co ugotuje dzieciom na obiad, albo nie analizuje, dlaczego kolega zachował się tak, nie inaczej. Dlaczego ja tak nie mogę? Dlaczego ja tak nie umiem? Kiedyś bałam się, że ktoś nazwie mnie leniem i w myślach sobie powie „Ta to się powinna wziąć do roboty, bo ma kurz na podłodze, a tak sobie leży i nic nie robi”.
Ale wiecie co? Po pierwsze mam gotową odpowiedź, gdyby jednak ktoś powiedział to na głos: „Wczoraj miałam w domu taki błysk, szkoda, że nie przyszłaś wczoraj!” :) A po drugie ja już wiem, że jeśli ktoś tak myśli, to jest po prostu dwa kroki za mną i tak szczerze to mówi to z zazdrości, że on tak nie umie odpoczywać. Bo albo nie umie się lepiej zorganizować, albo jeszcze mu nikt nie pomógł zrozumieć, że nicnierobienie to też jest robienie czegoś ważnego. Społeczeństwo nie umie odpoczywać. Nie przykłada uwagi do relaksu, a powinni to przepisywać na receptę, bo to darmowe ładowanie baterii i sposób na radzenie sobie ze stresem.
.
.
.
.
Policzyłam, ze ten wpis ma już więcej niż 300 słów, więc postanowiłam podzielić Wam ten wpis na dwie części. Kolejne dwa moje top pomysły na ogarnianie codzienności poznacie w cz. 2. A teraz koniecznie napiszcie, jakie są Wasze sposoby na lepsze życie!!!