Wyobraź sobie, że jest na świecie ktoś, kto pomógł ci spełnić kilka marzeń. Nawet tych skrytych, o których nigdy nie mówiłaś. Ktoś, kto inspiruje cię do działania. Kto podaje ci rękę, kiedy nie masz siły wstać. Wyobraź sobie, że przychodzi dzień, kiedy możesz tej osobie podziękować patrząc jej w oczy. Spotkać się z nią osobiście…
Jestem pewna, że każdy z was wyobraża sobie teraz jakąś osobę, która pasuje do tego opisu. Niektóre z nich są naszymi bliskimi i nie musimy czekać na specjalne okazje, aby im za wszystko podziękować. Dla mnie na pewno taką osobą jest mój “osobisty” mąż – tak nazywa go nasza starsza córcia :) Gdyby nie on, do wielu rzeczy w życiu bym nie doszła, wielu nawet nie zaczęła. Nie była bym tym, kim jestem i nie miała tak cudownej rodziny.
Było jednak takie marzenie, w realizacji którego nie mógł mi pomóc. Byłam po dwóch porodach. Moja młodsza córcia miała 3 miesiące. A ja w gratisie miałam jakieś 15 kg nadwagi. Po pierwszej ciąży kilogramy same uciekły a ja nie wkładałam w to żadnej pracy. Teraz tak nie było. Szukałam inspiracji i motywacji, żeby wziąć się za siebie. Zbliżała się bowiem nasza 10 rocznica ślubu a ja, jak już mówiłam, miałam marzenie. Bardzo chciałam założyć jeszcze raz swoją suknię ślubną i zatańczyć z mężem. Był tylko jeszcze jeden problem, sprzedałam ją 10 lat temu i zupełnie nie wiedziałam jak potoczyły się jej losy. Czy jeszcze przypomina suknię i gdzie jest?
Udało się. Znalazłam suknię i udało mi się ją pożyczyć na ten jeden wieczór. Chyba nie muszę wam opisywać, co czułam. Ale moja radość mieszała się z wątpliwością, jak ja się w nią zmieszczę za 3 miesiące… I tu wracamy do Ewy. Nie wierzyłam w metamorfozy, które pojawiały się u niej na profilu. W sumie, to nie wierzyłam, że jeszcze kiedykolwiek mogłabym wyglądać jak w dniu, kiedy wychodziłam za mąż… Ale marzenie było silniejsze. Zaczęłam ćwiczyć. Najpierw Skalpel. I nie będę wam wmawiać, że było łatwo. Po 20 min miałam ochotę powiedzieć do tej Ewy z ekranu kilka słów. Niekoniecznie fajnych :) Kiedy Skalpel robiłam już bez zadyszki, przechodziłam na jej inne ćwiczenia. Kupiłam kilka książek, żeby czerpać inspiracje na zdrowe posiłki.
3 miesiące później niespodzianka się udała. Wystąpiłam w swojej sukni ślubnej i nie, nie używałam wyszczuplającej bielizny :) Schudłam 13 kg i poczułam się tak cudownie, że zaczęłam spełniać inne swojej marzenia. Po 4 latach marzeń, włączyłam kamerę i zaczęłam nagrywać filmy. Niedługo później powstał ten blog.
– Jak to jest schudnąć 13 kg?
– Jednocześnie ciężko i fantastycznie.
– Jak znalazłam na to czas?
– No cóż, niejednokrotnie zaczynałam ćwiczenia ok 23.
– Jak się motywowałam?
– Miałam wyraźny i mierzalny cel…
Niestety, ta historia ma też gorsze chwile. Wróciłam do pracy i czasowo moje życie wywróciło się do góry nogami. Starałam się wykupić czas na ćwiczenia ale już nie wychodziło mi to tak, jak do tej pory. Kiedy dowiedziałam się o warsztatach u Ewy, pomyślałam, że to idealny sposób na powrót do regularnych ćwiczeń. Obawiałam się czy wytrzymam tempo, w końcu to cały dzień ćwiczeń a ja miałam prawie pół roku przerwy. Było trudno, ale dałam radę. Robiłam tylko krótkie przerwy, żeby nagrać troszkę materiału na relację.
Ten dzień był naprawdę inspirujący i pełen wrażeń. Zajęcia trwały od 13 do 18. Były tylko krótkie przerwy. Trening z Ewą był niesamowity i naprawdę wycisnął ze mnie siódme poty. Kiedy zwlekłam się z trudem z podłogi, do gry wszedł Lefteris. Było wesoło. Kto nie rozumiał ani słowa, patrzył na tyłki przed sobą i daliśmy radę. Całkowicie pochłonęły mnie zajęcia salsy, które prowadził Żora. Ale to, co zrobił na koniec z nami Tomek Choiński, to naprawdę była petarda. Nie wiem jak on to robi, ale energii ma za 300 osób. Wiedziałam, że następnego dnia nie będę mogła się ruszać. Boli mnie każdy mięsień, ale słowo się rzekło. Wracam do regularnych ćwiczeń. Ihaha :)
A jaka jest Ewa? Nie ma ani grama przesady w tym, że jest cudowna. Taka dostępna kobieta. Miała czas na rozmowy z nami i zdjęcia. Z każdą z nas. Autografy też były. Jednak dla mnie to spotkanie było niesamowite z jeszcze jednego względu. Mogłam jej osobiście podziękować za to, jak wiele dla mnie zrobiła. Za to, że motywowała mnie każdego dnia do ruszenia tyłka. Że dzięki tej wizualnej zmianie, dokonała się też przemiana wewnętrzna. Że uwierzyłam w swoje marzenia i zaczęłam je spełniać.
Jeśli ktokolwiek z was zastanawia się, czy warto się wybrać na warsztaty, niech obejrzy ten krótki materiał. Jestem pewna, że poczujecie te emocje. Przepraszam was za jakość ale warunki były ciężkie a ja nie miałam statywu :(
Fantastyczne było również to, że na sali nie miało żadnego znaczenia, ile kto waży. Jakiej firmy ma strój. Kiedy zaczął ćwiczyć i z kim. Wszystkie dziewczyny były uśmiechnięte i życzliwe. Nikt nie patrzył na nikogo z góry. Atmosfera naprawdę godna polecenia. Ewa obiecała, że to nie są ostatnie warsztaty w Łodzi. Jestem więc pewna, że na następne również będę chciała pójść. Kto wie, może nawet uda mi się wybrać na tegoroczne bicie rekordu do Warszawy. Po zakończeniu warsztatów każda uczestniczka otrzymała również przemiły upominek. Dziękuję!
Jestem ciekawa czy wy też ćwiczycie? Jak znajdujecie na to czas? Jak się motywujecie?
Piszcie w komentarzach, a ja w przyszłym tygodniu będę miała dla was konkurs z cudowną nagrodą. Ciekawe czy zgadniecie jaką?
Ps. Jest niedziela. Ja faktycznie ledwo chodzę. Odkryłam mięśnie, o których nie miałam pojęcia :)
Trzymajcie się ciepło żuczki moje i do następnego wpisu :)
Mnie po pierwszej ciąży zostało jakieś 10 kg nadwagi… Wiele miesięcy przepłakanych aż w końcu właśnie dzięki Ewce wzięłam się w garść i zaczęłam ćwiczyć oraz jeść co 3 godziny. I co? Dziś jestem 13 kg szczuplejsza i działam dalej. W chwili obecnej to już nie tylko są treningi z Ewą ale również z innymi osobami, jednak to dzięki niej zaczęłam. Gratuluję ci takiego rezultatu tylko w 3 miesiące! :) ja to należe do osób które ciężko chudną, ale i ciężko tyją:) także moja waga generalnie się nie zmieniała no ale ciąża to wiadomo jedni tyją 5 kg inni 15… Naprawdę gratuluję Ci, że mogłaś się z nią spotkać. Ktoś kto nie doświadczy na własnej skórze od niej tej “wirtualnej” motywacji jaką nam dała, nigdy tego nie zrozumie:) Pozdrawiam :*
Ja niestety tyję szybko, muszę się więc pilnować. Też zaczęłam od Ewy, później poszło dalej. A spotkanie z nią było kolejną motywacją. Życzę ci, abyś też miała kiedyś taką możliwość :) Pozdrawiam
Przekonałaś mnie. Na pewno się wybiorę :)
We Wrocławiu jeszcze w tym roku :)
Zazdroszczę! Wybierałam się na warsztaty z Ewą, ale akurat jak była w Poznaniu to ja byłam w DE, więc bardzo, bardzo zazdroszczę! :D
Miałam tak w tamtym roku więc tym bardziej się cieszę, że w tym roku się udało. Trasa na ten rok chyba jeszcze trwa, może gdzieś ci się uda pojechać. Mogę z tobą drugi raz :)
Masz ochotę jechać drugi raz, serio?! :D Zaraz sprawdzę trasę i zobaczę, czy Ewa będzie w mojej okolicy ;)
Serio :) już pakuję buty hihi :)
Kto Żuczek, kto?
To komplement mój “osobisty ” :)