Zwykło się mawiać, że serce jest siedliskiem uczuć. A to jakie uczucia mną targają, kiedy czytam o takich historiach jak ta poniżej, wie pewnie każda matka. A już na pewno każda matka, która chociaż raz na badaniach USG usłyszała “z tym serduszkiem jest coś nie tak”. Kiedy to piszę, wracają bolesne wspomnienia. Wspomnienia, które po narodzinach zdrowego dziecka udaje się troszkę przytłumić.
Nie każdy rodzic ma możliwość ratowania serca dziecka. Niektóre serduszka są za małe, inne za słabe. Ale to jedno jest silne. Poznajcie Jasia…
Pierwsze swoje dni Jaś spędził nad polskim morzem, w Gdańsku. Miał zaledwie kilka milimetrów, nie było jeszcze wiadomo, czy będzie dziewczynką, czy chłopcem. Potem przeprowadził się do Olsztyna, ponieważ rodzice zmieniali pracę. Szybko przyzwyczaił się do blasku fleszy, chodził z mamą na plan zdjęciowy, spotykał inne fotomodelki, fotografów, poznał aktualne trendy w modzie – w końcu na zdjęciach był przykryty ubraniami z najnowszych kolekcji. Aż do dnia, w którym powstało zdjęcie, które zmieniło całe dotychczasowe życie rodziców maluszka…. Zdjęcie zrobione nie na planie zdjęciowym, lecz w gabinecie lekarskim, nie ręką fotografa, lecz lekarza.
18 tydzień, kolejne badanie. Młodzi rodzice zastanawiali się, czy będzie już wiadomo, na kogo czekają – chłopca czy dziewczynkę. Myśleli, że lekarz chce im sprawić radość i sprawdza tak długo, jaka jest płeć dziecka. Lekarz sprawdzał, jednak nie to. Dokładnie oglądał serduszko, wiedząc, że może niepotrzebnie zaniepokoić rodziców albo jednym zdaniem zmienić ich radość w ogromny lęk przed utratą dziecka. – Coś jest z serduszkiem, musicie jechać do kardiologa – w końcu powiedział. Nie pomylił się, z serduszkiem naprawdę było coś nie tak, a od kardiologa pojechali od razu do Warszawy. Stwierdzono poważną wadę serca. – Ze słów lekarza zapamiętałam, że serce leży nie po lewej, ale po prawej stronie. – wspomina Milena, mama Jasia. – Dowiedzieliśmy się też, że będzie chłopak, nasz Jaś. Wada serca Jasia to: zespół prawostronnego izomeryzmu, dextrocardia, zarośnięcie hipoplastycznej tętnicy płucnej, pojedyncza komora, ubytek przegrody przedsionkowo-komorowej.
– Dałabym szansę temu dziecku – gdy pani doktor powiedziała te słowa, poczuliśmy, że nie jesteśmy sami. Uwierzyliśmy, że medycyna jest po naszej stronie i 3 operacje uratują serduszko Jasia. Jaś ma przywitać świat 28 sierpnia 2015 roku, więc pierwsza operacja czekałaby go na początku września. Pani doktor powiedziała, żebyśmy wybrali, gdzie chcę urodzić Jasia – Kraków, Katowice, Łódź. – A jaka to różnica? – myślałam. Dopiero po rozmowach z innymi rodzicami serduszkowych dzieci i przewertowaniem dziesiątek stron w internecie zrozumieliśmy, że od tego wyboru może zależeć całe życie Jasia. Nie chcieliśmy czytać o dzieciach, które przegrały walkę już na początku, oraz tych, które w wyniku powikłań muszą zmagać się z niepełnosprawnością – to było zbyt bolesne. Chcieliśmy czytać o dzieciach, którym się udało. Wtedy okazało się, że przy tych dzieciach pojawia się często jedno nazwisko – profesor Malec, profesor Serce. Operuje najcięższe przypadki. – Polskie nazwisko, więc pojedziemy do niego. – zdecydowaliśmy. Pozostawało tylko sprawdzić, w którym szpitalu operuje. Okazało się, że ani w Krakowie, ani w Katowicach, ani w Łodzi, ani w ogóle w Polsce, tylko w Niemczech.
Już raz Jaś mógł pożegnać się z życiem, jednak my, jako jego rodzice musimy walczyć o naszego synka do końca. Walczymy też ze stresem, żeby Jaś nie przyszedł zbyt wcześnie na świat, walczymy z naszymi lękami, z poczuciem bezsilności. Gdy nie czuję, że Jaś kopie, wpadam w panikę. Na szczęście zaraz przypomina mi o sobie, pokazuje, jaki jest silny. Mówię mu wtedy, żeby rósł i nabierał sił – przed nim operacja ratująca życie.
Do 6 miesiąca Jaś jeździł ze mną na plan zdjęciowy do pracy. Teraz czeka nas najważniejsza podróż – po naprawione serduszko, które przez pół roku pozwoli Jasiowi żyć, potem kolejna operacja. Gdyby chodziło tylko o samą podróż, od sierpnia byśmy czekali pod szpitalem, jednak najpierw musimy zebrać pieniądze, bo NFZ nie pokryje operacji za granicą. I to jest najważniejsze zadanie na ten krótki czas do narodzin Jasia. W tym czasie prosimy i będziemy prosić o pomoc każdego, bo tylko w ten sposób nasz synek będzie mógł żyć mimo chorego serduszka. Jeśli tu jesteś, pomóż nam ratować nasze dziecko…
Tekst pochodzi ze strony https://www.siepomaga.pl/serce-jasia, gdzie możesz wspomóc Jasia i pomóc jego rodzicom, żeby żył!
Ps. Kiedy dzisiaj włączyłam komputer, informacje o Jasiu dosłownie zalały sieć. To cudowne. Po tak długim czasie, kiedy wskazówka z funduszami stała w miejscu, wreszcie jest nadzieja. Mamy wielką moc. A Jasio podobno urodzi się wcześniej niż planowano. Czekamy na Ciebie okruszku…