Znacie to poczucie dzikiej szczęśliwości, że jutro sobota? To nic, że tydzień temu planowaliście odpocząć a jakoś tak wyszło, że mieliście gości i musieliście ogarnąć to i owo. W niedzielę przemówiło do was pranie i prasowanie i jeszcze się wam przypomniało, że na zakupy musicie wyskoczyć. W poniedziałek co pięć minut wymawialiście postulat, że ten dzień powinien być dla chętnych a przynajmniej co drugi powinien być przedłużeniem weekendu.
Więc już od czwartku planujecie, że w ten weekend będzie inaczej. Wyśpicie się (w sensie, że pobudka nie o 5:45 a o 7 jupi). Zakupy w weekend? Nigdy w życiu. Toż to samobójstwo, miejsca na parkingu brak i kolejki jak za komuny, tylko że nie na kartki to wszystko. Ten weekend będzie wyjątkowy. Taki oczywisty macie plan na sobotę – będziecie odpoczywać, czytać książki, uprawiać domowe spa, pójdziecie na leniwy spacer. Może nawet nie będziecie gotować, przecież jedna paczka gotowych pierogów nie wyrządzi wam trwałej szkody. Nawet może i smaczne wam się trafią.
Nie wiem kiedy ja z tego wyrosnę. Co tydzień sobie obiecuję ten odpoczynek a później biegam jak dzikus. To za warzywami na rynek, to za ciuchami na wyprzedażach co ogłupiają jak światło te biedne muchy. I nawet na spacerze biegam, bo obie akurat wybrały sobie różnie skrajne miejsca na zabawę. I zachciało mi się opracować przepis na chleb z dynią i mam zakalec :) Ech, nie pamiętam już, czy jako nie matka byłam tak samo nie odpoczywająca. Ale wiecie, za tydzień naprawdę będę odpoczywać… Nic nie zrobię. Kto wie, może jakaś piżamowa imprezka bez makijażu.
Ps. Myślicie, że syndrom soboty bez odpoczynku powinno się już konsultować z lekarzem? Albo przynajmniej z jakąś zaufaną przyjaciółką? Plisssss, powiedzcie, że też tak macie :)
Zu
Rajstopy, szal – Reserved
Płaszcz – Mosquito (zeszłoroczna kolekcja)
Buty – Zara
Turban – MelMel
Lena
Kurteczka, leginsy, buty, szal i czapka – Zara
W sumie plecaczek również Zara :)
dokładnie mam tak samo! Choć zawsze staramy się wygospodarować trochę czasu na rodzinny wypad na miasto czy do znajomych. Póki co zawsze się udaje. Moja sobota wygląda zatem tak: od rana (powiedzmy 8-9) latam jak poparzona z językiem do pasa i sprzątam do jakiejś 14-15, potem jest nasz rodzinny czas. Tej wersji się trzymamy i nawet jeśli czegoś nie skończę to trudno ;)