W tym roku wyjątkowo nie jestem gotowa na jesień. Moja szafa nadal skrywa letnie ubrania, jakby w nadziei, że jakimś cudem jeszcze się przydadzą. I taka jestem rozdarta wewnętrznie, bo ciągle chodziłabym w sandałkach, ale gniazdko w mieszkaniu wiję sobie jesienne. Wróciłam nawet do picia kawy. Dacie wiarę? Jakoś tak sobie nie wyobrażam poranków bez kawy. Wróciłam, bo tęskniłam za tym moim porannym rytuałem. Jesienią, kiedy noc za oknem do 9 rano, co innego robić? Na herbatę za wcześnie, tę piję do porannej, jesiennej jajecznicy z prażoną cebulką. Swoją drogą to zabawne, że każda pora roku ma swoje dania, zapachy, smaki i kolory.
Sypialnia
Co do kolorów. Miałam nadzieję spotkać teraz sporo musztardowych, ceglanych dodatków. Spóźniłam się o rok. W tym roku króluje śliwka i ciemna zieleń. Jakoś się jeszcze nie polubiliśmy. Zamarzyło mi się odmienić trochę moją sypialnię, żeby była bardziej… dostępna. Wiecie, już nawet nie wspomnę, że miała być już po remoncie od tego czasu. A remont zacznie się przy dobrych wiatrach za miesiąc. Nigdy się nie nauczę, że jak coś planujesz, to zamień rok w dacie, bo wiadomo, że na wszystko i wszystkich czeka się dłużej niż zapowiadali. Mieliśmy kiedyś fajną sypialnię. Własną, urządzoną po naszemu. Z łóżkiem na zamówienie. Idealnym i wyśnionym. Ale oddaliśmy ją dzieciom. Wiecie jak to jest w blokach? Trafia się Wam zawsze taki jeden pokój, co przypomina przedział w tramwaju. Długi, wręcz chudy i ani jasny, ani ustawny. Taki właśnie dostaliśmy w spadku po dziewczynkach.
Nasze wymarzone łóżko się tutaj nie zmieściło. Od roku śpimy więc na podłodze, co osobiście kocham i uwielbiam i nie wiem, czy zmienię. Ale brakowało mi w tej sypialni ciepła, jakiegokolwiek stylu. Czegoś, co sprawiałoby, że będzie się tutaj miło spędzać te jesienne wieczory. I tak sobie pomyślałam, że skoro z remontem coś mi nie po drodze, to chociaż kupię sobie kilka dodatków, żeby ta moja niby sypialnia była łaskawsza.
Jesienna metamorfoza sypialni
Kupiłam genialny pled, poduszki, świeczki, nowe kwiaty i obrazy. Kilka drobiazgów, dzięki którym chciałam, żeby sypialnia była taka bardziej moja. Wiecie o co chodzi, prawda? :) Regał z książkami przestawiłam w inny kąt. Przytargałam z balkonu swój ukochany fotel i jesiennie go przyozdobiłam. Sztuczna skóra i poducha nadały mu charakteru i powiem Wam, że nic mi już więcej nie potrzeba. No, może zapasu jaśminowej zielonej herbaty i dwie dobre książki. Bo nie szalejmy, za dużo czasu to ja mieć nie będę na to czytanie. W końcu remont ma ruszyć hahaha :) Nie wydałam majątku, a jest zdecydowanie przytulniej, piękniej. Kiedy wczoraj dziewczynki wróciły z przedszkola, Zuzia zachwycona oznajmiła, że to będzie jej sypialnia. Ale sorry, po moim trupie. Muszę mieć jakiś azyl. Czasami przecież marzę tylko o zrobieniu z siebie kulki zawiniętej w koc :)
Waszym zdaniem fajny mam azyl?
Wad ta sypialnia ma wiele. Na ścianach wciąż tapeta. Na dodatek w kolorze ecri, co sprawia się wygląda ciemniej i żółtawo. Ma jeszcze różowe dodatki, ale na szczęście w tych rogach, których nie musiałam fotografować. Ale obiecuję, że jak dojdzie do remontu, zrobię Wam zdjęcia przed i po w pełnej okazałości. Pokój jest długi, ale mega wąski. Przez to jest nieustawny i myślę od miesiąca, jak upchnąć w nim jeszcze dwa biurka i jak je oddzielić od strefy spania. Wyzwaniem jest też wygładzenie ścian i zakup nowego grzejnika, ale chyba nie zdążymy go zmienić przed sezonem grzewczym. Takie życie… W ogóle ten remont, co już miał się zakończyć, a się nawet nie zaczął, zakłada sporo zmian w mieszkaniu i jestem pewna, że będziecie śledzić ten cykl z ogromnym zainteresowaniem.
Obrazy bez gwoździ
Ponieważ jesteśmy tuż przed remontem, nie było mowy o wierceniu dziur w ścianie, bo tu się jeszcze wszystko może zmienić. Ale dziewczyny, prawda prawdziwsza jest taka, że weź i się doproś, żeby ci facet wywiercił kilka dziur w ścianie. No przecież wiadomo, że zrobi i nie trzeba mu co pół roku przypominać :) Ale serio, nie zamierzam się rozwodzić o kilka dziur. Dlatego szukałam innego rozwiązania. I znalazłam!!! Dla mnie jest to rewolucyjne rozwiązanie, które raz na zawsze uwalnia mnie od dziur w ścianie. Już nigdy nie będzie tak, że obraz będzie musiał wisieć w jednym miejscu kilka lat. Od remontu do remontu. Teraz sobie będę mogła swoje “gwoździe” naklejać i odklejać. Przedstawiam Wam systemy mocujące tesa!!!
Kamil był sceptycznie nastawiony, w końcu nie mamy gładkiej ściany, a tapetę. Ale gwoździe samoprzylepne są przystosowane do takich wrażliwych i “trudnych” powierzchni, jak tapeta. Powieszenie naszych 3 nowych obrazów zajęło nam 10 minut i nawet nie wyciągaliśmy skrzynki z narzędziami. Powiem Wam, że rozwiązanie genialne i zachwycające, które będę stosować po remoncie w każdym pokoju. Zwłaszcza dziecięcym, gdzie sprawy trochę komplikuje fakt, że dzieci rosną i pewnie będą chciały zmieniać wystrój ścian co kilka miesięcy. Do tej pory broniłam się przed dziurami tak długo, jak tylko mogłam. Ale teraz znalazłam rozwiązanie, które wiele zmienia. Zresztą, same zobaczcie, jakie jeszcze znajdziecie sposoby na nie wbijanie gwoździ w ściany i na jakie powierzchnie możecie je zastosować. Montaż gwoździ był dziecinnie prosty. Ciach pyk i obrazy wiszą :)
Efekt końcowy
Miałam niezłą zabawę wieszając obrazy. A efekt mojej małej metamorfozy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Teraz uwielbiam ten kącik. Pewnie już ostatni raz w tym sezonie zajadam się tutaj owocami leśnymi. Za tydzień wjadą na tacy śliwki i korzenna gorąca czekolada. Jednak ten blask świec i kilka małych dodatków sprawiają, że nawet gdyby remont się odwlekał, ja mam swój azyl i nie oddam go za nic. Jesień może przyjść. Jestem gotowa.
Kiedy zgasną światła, robi się jeszcze przyjemniej. Wtedy już nie książka, a mój ukochany Rynkowski w tle. Nic mi więcej nie potrzeba. No może biletów na koncert Ryśka, ale mam nadzieję, że jak powiem o tym głośno, to ktoś usłyszy i marzenie się spełni :) Póki co, nie budźcie marzeń ze snów :) (Kto zna Ryśka, ten wie :))
Jak Wam się podoba mój kącik przetrwania? Wpadłybyście tutaj na kawę?
Wpis powstał przy współpracy z marką tesa.
Ja już wpadam od kilku lat i wpaść nie mogę? Jest pięknie!
Spanie na podłodze jest według mnie romantyczne. Fajny macie kącik choć ja uwielbiam duże sypialnie. W małych zupełnie się nie odnajduje. Ale ja mam dom, więc rozumiem, że to inna historia. Fajne te poduszki i w ogóle miło to wyglada. To chyba mój pierwszy komentarz u ciebie, bo choć czytam regularnie to nie komentuje. Ale muszę przyznać, że lubię to miejsce. Jest takie rodzinne i ciepłe. I choć w tym miesiącu sporo tu reklam, to w ogóle mi to nie przeszkadza. Fajnie patrzeć że ludzie zarabiają na swojej pasji, choć pewnie niejeden by ci połamał nogi… No, rozpisałam się. Pozdrawiam cię ciepło