Był taki dzień, że ciasteczek zachciało się tu i teraz. Nie miałam w domu nic z czego zazwyczaj robi się ciastka. Taki przed wypłatą, też tak macie? :)
Nie było nic do stracenia, zamiast mąki poszła kaszka i powiem wam, że nie udało się za pierwszym razem. Smakowo było ok, ale rozpływały się przy pieczeniu. Tak nam jednak posmakowały, że metodą prób i błędów, udało się zrobić koliste ciasteczka, które trzymały formę. Próbowałam robić z kaszki bananowej, jabłkowej i naturalnej, jednak najbardziej smakują nam z kaszki malinowej lub o smaku owoców leśnych. Robiłam też wersję z dżemem ale dziewczynki wydłubują więc stanęliśmy na opcji „bez dodatków” a ja sobie po prostu smaruję dżemem po upieczeniu.
Po wystygnięciu ciasteczka mogą być twardawe ale wystarczy zawinąć je na jakiś czas w woreczek lub zamknąć w metalowym pudełku i już są mięciutkie. Bardzo je lubimy.
Lista składników
- 100 g kaszki ryżowej
- 100 g margaryny lub masła (musi być zimne)
- 1/3 szklanki ksylitolu (cukru lub cukru brązowego)
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia (dałam bezglutenowy)
- kilka łyżek zimnej wody
Krok 1
Piekarnik nastawiam na 200 stopni z termo obiegiem. Do miski wsypuję kaszkę, ksylitol i proszek. Dokładnie mieszam.
Krok 2
Dodaję kawałeczki zimnego masła i dokładnie wgniatam je w kaszkę.
Krok 3
Dodaję po odrobinie zimnej wody i całość nadal ugniatam mieszając. Konsystencja nadal będzie sypka, ale po zgnieceniu w dłoni pozostaje już plastyczne.
Krok 4
W dłoniach toczę kulkę i układam na silikonowej formie. Wkładam do piekarnika i zapiekam ok 7, 8 minut. Później zmniejszam temperaturę na 180 stopni i piekę do zrumienienia, ok 5-10 minut.
Krok 5
Układam na ręczniku papierowym, żeby „oddały” troszkę tłuszczu :)
czy przypominają one w smaku i konsystencji trochę makaroniki ?
Nie jadłam makaroników, nie potrafię pomóc. Jednak smakują po prostu jak kaszka, której się użyje.