Naśladownictwo jest stare jak świat. Jednak mając na wyciągnięcie ręki szeroko rozwinięte Social Media, jeszcze łatwiej wpaść w taką pułapkę. I to jest naprawdę smutne, że bycie sobą nie jest modne. Znacie takie pojęcie z psychologii jak „efekt kameleona”? To nasza naturalna i wrodzona skłonność do upodabniania się do ludzi, z którymi przebywamy. Ja jednak na przekór będę Was przekonywać – Bądź sobą!!!
Fajnie jest uczyć się od innych. Inspirować i zmieniać to, czego zmiana poprawi jakość naszego życia i sprawi, że będziemy lepszymi ludźmi. Gorzej jednak, jeśli ktoś uważa, że sam w sobie jest na tyle niefajny i mdły, że musi naśladować kogoś innego, żeby być lubianym i akceptowanym. Takie kopiuj wklej osobowości, stylu życia, stylu ubierania, czy pisania.
Jeśli oglądaliście film „Cudowny chłopak”, przypomnijcie sobie epizod dwóch przyjaciółek (a jeśli nie oglądaliście, szczerze polecam). Jedna z nich tak zazdrościła tej drugiej rodziny, stylu życia i przyjaciół, że odwróciła się od niej i zaczęła naśladować wszystko. Posunęła się nawet do kłamstwa o rodzinie i zainteresowaniach, żeby być bardziej lubianą. I to jest naprawdę smutne. Obserwuję to w blogosferze. Czasem mam wrażenie, że to kalka. Ale wiem też z czego to często wynika. Z chęci bycia zauważonym.
Kalka osobowości
Kiedy coś tworzysz, po prostu nie chcesz, żeby to trafiało do szuflady. Czasem jest tak, że tworzysz jakiś kontent przez wiele tygodni i wydajesz na to sporo pieniędzy, ale lajki i serduszka nie są proporcjonalne do Twojego zaangażowania. I może nawet robisz ładniejsze zdjęcia i piszesz fajniejsze treści niż ci znani. Serio. Osobiście znam wielu blogerów, którzy na głowę biją jakością tych z czołówki blogosfery. Ale co z tego skoro nikt ich nie zauważa? A co za tym idzie nie zarabiają na swojej pracy? Nikt ich nie poleca nawet wtedy, kiedy piszą bardzo wartościowe teksty. A w tym samym czasie coraz to nowsze osoby przybywają na kontach tych znanych, bo znanych poleca się częściej. Dlaczego tak się dzieje? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo jest pewnie bardzo złożona, jak i samo zjawisko blogowania. Ale wiem, że czasem właśnie wtedy masz chęć kopiowania kogoś i bycia nim chociaż przez chwilę. Czy to naprawdę ma sens? Czy naprawdę wtedy wszyscy Cię zauważą i staniesz się tym wielkim w danej dziedzinie? Nie.
Piszę o tym dlatego, że sama byłam już bliska temu, żeby nie być sobą. Sfrustrowana pewnymi zdarzeniami nawet zupełnie nieświadomie zaczynałam kopiować czyjś styl i nawet formę pisania. I wtedy zrozumiałam, że chcę za bardzo.
Odpuść
Paradoksalnie mój blog zaczął się bardziej rozwijać i zaczęłam dostawać ciekawsze kampanie, kiedy odpuściłam. Na początek odlubiłam profile innych blogów. Nie dlatego, że coś do kogoś mam, ale dlatego, że za dużo czasu zabierało mi ich śledzenie. A później nie miałam tego czasu na tworzenie własnej treści. Dzięki temu prostemu zabiegowi poświęciłam zaoszczędzony czas na szkolenia z fotografii, z SEO, z reklam na FB. Po drugie już nie było mi przykro, że u innych dzieje się tak dużo, bo tego nie widziałam. Jak to mówią, co z oczu, to i z serca. Uświadomiłam sobie, że porównywanie ma sens tylko wtedy, kiedy porównujesz siebie sprzed pół roku, do siebie z dzisiaj. A nie wtedy, kiedy porównujesz siebie do innych. To się nigdy nie uda. I kiedy bardziej skupiłam się na sobie, w tego dobrym słowa znaczeniu, wtedy zaczęło się dziać coś niebywałego.
Zaczęło napływać coraz więcej ofert współpracy. I to takich, o jakich marzyłam. Opowiem Wam na przykładzie dwóch, jak bycie sobą procentuje.
Sady Klemensa
Jeśli obserwujecie mnie już jakiś czas, na pewno słyszeliście o Sadach Klemensa. To rodzinny Park Rozrywki położony w centralnej Polsce. Rok temu natknęłam się na wzmiankę o nich na FB na jednej z łódzkich grup. Pojechałam, cudownie spędziłam czas i zakochałam się w tym miejscu. Nikt tam nie wiedział kim jestem, rozmawiałam sobie z właścicielami tak po prostu. Wróciłam, napisałam o nich post i tyle. Po kilku miesiącach dostałam meila od właścicieli, którego treść była jak miód na moje serce.
Kiedy czytasz, że ktoś bardzo lubi Twoją pracę, sposób pisania i przekazywania emocji jaki reprezentujesz całym sobą, to naprawdę potrafi Cię dowartościować. Umówiliśmy się na spotkanie, które zaowocowało naszą współpracą. Jest ona dla mnie nowym doświadczeniem i wyzwaniem jednocześnie. Nie piszę Wam o tym, żeby się chwalić, ale żeby Wam pokazać, że najfajniejsze współprace powstają wtedy, kiedy całym sercem „czujesz”, że to ma sens. Że naprawdę lubisz jakieś miejsce, produkt czy usługę. Bo to czuć. To widać po tym, w jaki sposób o czymś mówisz i piszesz. Że to nie jest na siłę.
I piszę o tym też dlatego, żeby Wam pokazać, że czasem robiąc coś za darmo (nikt mi przecież nie zapłacił za opisanie Sadów Klemensa za pierwszym razem), w dłuższej perspektywie może Wam to przynieść ciekawe współprace. Ktoś prędzej czy później zauważy Waszą prawdziwość, pokocha Wasz styl i będzie chciał z Wami współpracować właśnie za to, że jesteście sobą. Nie kimś innym.
CoolPack
Niektóre firmy proszą blogerów o wycenę działań, opisanie strategii współpracy i później następuje cisza. Ale czasem właśnie w trakcie tej ciszy firma obserwuje działania blogera, jego sposób patrzenia na życie i poglądy. I jeśli myślicie, że to bez sensu, to powiem Wam, że to ma największy sens. Bo tak jak bloger powinien przyjmować tylko takie współprace, które są z nim zgodne, tak firma powinna wybierać do współpracy takich blogerów, którzy są spójni z tą marką. Zwłaszcza, kiedy chodzi o współprace długoterminowe. Czyli tak zwane ambasadorstwo. Ambasador to osoba, która coś lub kogoś reprezentuje, dlatego ta spójność jest taka ważna.
Kilka dni temu ogłosiłam Wam, że zostałam ambasadorem marki CoolPack. Jest to dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Marka CoolPack to polski, a ściślej mówiąc łódzki producent plecaków, toreb i akcesoriów dla młodzieży. Przez najbliższe pół roku będę miała możliwość pokazywania Wam produktów tej firmy, testowania ich i uczestniczenia w ważnych dla firmy wydarzeniach. Wspólnie zorganizujemy dla Was konkursy i warsztaty. Jestem też dumna z tego, że sady Klemensa i CoolPack będą dzięki mnie tworzyć wspólnie fajne projekty. Razem ze mną ambasadorem został Marcin, autor bloga supertata.tv
A jeśli to zła droga?
Dlaczego Wam o tym piszę? Może jestem mało skromna :) ale chyba jednak bardziej dlatego, żeby po raz kolejny pokazać Wam, że bycie sobą zawsze się obroni. Kiedy zapytałam, dlaczego właśnie ja zostałam wybrana na ambasadora, usłyszałam, że piszę o rodzinie i macierzyństwie w ciepły sposób, z którym firma się identyfikuje. Wiele razy było mi przykro, kiedy moje ciepłe posty nie przyciągały nawet w połowie takiej uwagi, jak nic nie wnoszące memy albo pisanie clickbajtów. Albo poruszanie wątków specjalnie wywołujących emocje, jak śmierć Tomka Mackiewicza. Nagle wszyscy stają się ekspertami od wspinaczki i czują się gotowi do oceniania czyjegoś życia i decyzji. I tak, takie posty dają wysoką oglądalność i wiele lajków. Ale ja nigdy nie chciałam iść tą drogą. To nie moja bajka. I przyszedł czas, że ktoś to docenił i zauważył.
Bądź sobą – to się zawsze obroni
Jeśli więc bywa Wam smutno, że macie zbyt małe konta na Instagramie, inni mają więcej lajków, albo więcej płatnych kampanii, to pamiętajcie, że bycie sobą zawsze się obroni. Być może kopiowanie kogoś przyniesie szybkie korzyści, ale czy będziecie czuć się z tym dobrze?
I jeszcze jedno. Być może moje konto na Instagramie nie jest spektakularnie duże. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko 7 tysięcy. Ale dla mnie to 7 tysięcy osób, które chcą poświęcić swój prywatny czas na zobaczenie, co u nas słychać. To osoby, a nie lajki. Jestem szczęśliwa za każdym razem, kiedy ktoś z Was napisze do mnie, korzysta z mojego polecenia, lub podzieli się swoją historią. I wiem, że to właśnie dlatego, że jestem sobą. Nikim innym. Jak dla mnie to jedyna słuszna droga.