Zazwyczaj przed wakacjami jest coraz większe zainteresowanie siłownią, czasami nie ma się jak przecisnąć. Bombardują nas na fb nowymi wyzwaniami, że niby w 30 dni zmieni się nasze życie. Ale ja mam inne marzenie. Opowiem wam jak do wakacji nauczę się angielskiego. Być może pomyślicie, że trochę późno. Być może macie rację ale jak to mówią “Lepiej późno niż później” :)
Jestem trudnym przypadkiem, ponieważ całe życie uczyłam się niemieckiego, którego naprawdę nie lubię. Już nie raz i nie dwa mogłabym zamieszkać np w Wiedniu, ale ten język… Właściwie na co dzień nie odczuwam większej potrzeby posługiwania się językiem obcym. Problem pojawia się w trakcie wakacji. Od kilku lat jeździmy do Chorwacji. Chociaż są to ludzie naprawdę wyluzowani i często gęsto dogadujemy się to po polsku, to po chińsku albo na migi, to ja zawsze odczuwam zażenowanie, że nie rozumiem nic a nic. Ciężko się tak publicznie przyznać, że jest się chyba jedynym człowiekiem na ziemi, który zn tylko swój ojczysty język. Ale tak sobie myślę, że skoro powiem to głośno, to będzie to publicznym zobowiązaniem do zmiany tej sytuacji.
Byłam w kilku szkołach językowych, żeby poznać zasady i cenniki. Zniechęciłam się na długo, bo w jednej z nich zaproponowano mi zajęcia o 7 rano. Serio? Ja wtedy dzieciakom wciskam śniadanie i próbuję przekonać, że tylko im się wydaje, że chciałyby wrócić do łóżka i zwiać przed przedszkolem. Pozostała mi godzina 18 po pracy. Jakoś mnie to nie przekonuje. Chcę móc w końcu odebrać dzieci z przedszkola i chociaż mieć czas się przy nich zdążyć wkurzyć zanim pójdą spać. Szkoła otwarta do 21. To może zostawię dzieci w kąpieli z tatą a sama wymknę się do szkoły? Nie ma na mnie bata. Za nic na świecie. W ogóle słowo “szkoła” wywołuje we mnie jakieś mało przyjemne skojarzenia.
Tak, tak, jak wiem, że dla chcącego nic trudnego. Wiem też, że jak nam na czymś naprawdę bardzo zależy, to znajdziemy na to czas. I znalazłam. Długo szukałam ale znalazłam coś, co warte jest polecenia. Jest to też sposób, dzięki któremu przełamałam kolejną barierę – wstyd, że nie znam języka i nie potrafię czegoś wymówić. Znalazłam portal, który zrzesza nauczycieli rożnych języków w jednym miejscu. Ja oczywiście testuję i uczę się angielskiego ale moim marzeniem jest jeszcze hiszpański. Tymi nauczycielami są osoby prywatne, które za pomocą Skypa uczą nas wybranego języka. W zależności od naszych potrzeb możemy wyszukać sobie kogoś z naszego miasta lub okolicy, albo rodowitego Anglika czy Niemca (to tylko przykłady, bo języków do wyboru jest sporo). Dla mnie wygodną opcją jest właśnie Skype ale można umówić się na naukę np u siebie w domu. Możliwości jest wiele. Stawki godzinowe za lekcje są bardzo różne, więc na pewno znajdziemy coś dla siebie. Portal Preply.com to naprawdę fajne rozwiązanie dla osób, które tak jak ja nie mają za bardzo czasu na chodzenie do szkoły czy skorzystanie z kursów językowych.
Ja na razie wysłałam swoje zapytanie do dziewczyny, która mieszka w moim mieście. Wykorzystuję na naukę czas, kiedy jadę do pracy. Po prostu dzwonimy do siebie na Skype i prowadzimy krótkie rozmowy. Taka indywidualna nauka języka przez Skype. Mnie to w zupełności wystarczy. Nie mam potrzeby na tym etapie poznania pisowni ani zasad gramatyki. Chcę się móc po prostu dogadać z ludźmi, których spotkam na wakacjach.
Jestem więc dobrej myśli. Może nie napiszę od razu książki po angielsku ale w te wakacje powinno być mi zdecydowanie łatwiej zamówić sobie kalmary a nie krewetki :)
Nie wiem jak Wy ale jak już umiałam angielski na poziomie średniozaawansowanym to łatwiej było mi uczyć się niemieckiego i hiszpańskiego. Ale nie uczyłam się angielskiego sama, chodziłam na kurs bo chciałam dobrze poznać gramatykę, sama bym tego nie pojęła. Marzyłam głównie o niemieckim i w Speak Up lektor doradził mi aby dobrze poznać angielski zanim zacznę uczyć się niemieckiego. Wzięłam jego rady do serca i skończyłam kurs z gramatyką w stopniu bardzo dobrym.
Dokladnie tj Ty w szkole uczyłam się niemieckiego.. i nie miałam jako nastolatka potrzeby.. też mam takie postanowienie
akurat z tymi nazwami jedzenia to można zaliczyć wpadkę nawet jak się jest językowym wyjadaczem ?ja kiedyś nieświadomie zamówiłam gulasz z nerek w Niemczech a znam niemiecki bardzo dobrze i co więcej bardzo go lubię. ale gulaszu nie tknelam, fuuj :) a Skype to fajna opcja moja kuzynka uczy tak holenderskiego ☺