Spacerowałam po parku, kiedy pod moje nogi leciały ostatnie liście tej jesieni. To chyba jedyna pora roku, kiedy wolę spacerować z głową do dołu, bo właśnie na ziemi leży cały dobytek kolorów i kształtów. Niesamowicie wycisza mnie ten obraz i sprzyja refleksji. Obok mnie przeszła mama z maleńkim dzieckiem, a ja pomyślałam, że już nie umiałabym być mamą maluszka. Może dlatego, że właśnie wtedy zaskakująco odkryłam, że mam już w sobie inne umiejętności i inne pokłady cierpliwości. Takie, które niosą za sobą chęć poznawania świata i chwytania go tak, jakbym dopiero się na nim pojawiła.
Spacer doprowadził mnie na targ, a tam posmutniałam. Nagle te wszystkie warzywa wyglądały tak samo. Jabłka wszystkie tej samej wielkości, wszystkie na równi lśniące i kształtne. Marchewki równe co do milimetra, wypukłe wszystkie w tą samą stronę. Nawet pomarańcze, jakby z drukarki laserowej idealnie ułożone w jednej linii. Pomyślałam, że świat “kopiuj – wklej” dotarł zdecydowanie za daleko. Bo pomyśl, czy to nie jest tak, że oczekujemy ideałów? Takich samych wzorców, powielanych przez wszystkich? A jak coś się różni, to nie pasuje i należy to usunąć. W sumie to wszystko byłoby mi jedno, gdyby chodziło tylko o te jabłka złociste i marchewki wymuskane. Ale smutek ogarnął mnie dlatego, że w takich czasach przyszło mi wychowywać moje dzieci.
Pokolenie “kopiuj – wklej” zabija wszystko, co nasze…
To się dzieje na każdym kroku. Od ubrań z sieciówek, które mamy wszyscy, po te same potrawy lądujące na stole. Przez fryzury, jakie noszą wszystkie nastolatki w liceum. Przez słownictwo, dzięki któremu jesteś cool i przynależysz. To smutne, że pokolenie “kopij – wklej” tak bardzo się panoszy. Bo jak lubisz róż, albo tanie buty z bazaru, to już nie pasujesz. A paradoksalnie, żeby pasować, musisz być po prostu taki sam. Jak z fabryki. Z zakodowanym systemem tego, co wypada, a co nie. Co jest modne, a co obciachowe. U wszystkich tak samo.
I potrzeba dorosłości w sercu, żeby już nie chcieć tak żyć. Żeby nie wstydzić się być innym. Żeby nie wstydzić się być sobą. Żeby wierzyć całym sercem, że fajnie jest się różnić! Tego dnia, bardziej niż zwykle, nabrałam przekonania, że chcę zrobić wszystko, żeby moje dzieci wyrosły w przekonaniu, że najlepsze są wtedy, kiedy są sobą. Że mają być różne od siebie, bo mają do tego prawo i nikt z nas od nich nie oczekuje charakteru “kopiuj – wklej” tylko dlatego, że są rodzeństwem.
Chcę, aby pamiętały
Chcę, aby pamiętały, niezależnie od okoliczności, że mogą zaskakiwać nas byciem sobą i stosować życie tak różnie, jak tylko się da. Że nie ma utartego schematu na jego przeżycie. Że jak łzy, to koniecznie wiążą się ze smutkiem duszy. Że jak czarny, to tylko z depresją. Że przecież one mogą mieć swój zaskakujący sposób na życie. Chciałabym, żeby wręcz przeciwnie, miały odwagę w sobie, żeby się różnić. Nie wstydzić się wiary w Boga, okazywania słabości i współczucia innym. Bo idąc za tłumem, dojdziemy co najwyżej tak daleko jak oni. A idąc swoją ścieżką, może mniej popularną, dojdziemy zdecydowanie dalej. I tylko takie życie bez kopiowania innych i wklejania tego do swojego życia, żeby nie odstawać, może im dać szczęście. I tak głęboko w sercu wiem, że muszę zrobić wszystko, żeby pamiętały, że bycie sobą wystarczy, żeby być najlepszą wersją siebie… Niech zaskakują mnie każdego dnia swoją różnorodnością. A ja będę pękała z dumy, że to jedno mi się w życiu udało…
Życzę Wam odwagi do bycia sobą i pięknego dnia…
Sukienki dziewczynek – H&M
Bluzka – H&M
Bransoletka – Elixa
Kapcie – Slippers Family – obecnie wyprzedaże, model na rzepy polecam z całego serca