Jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś stojącego niedaleko, skłoniło mnie do głębokich refleksji. Mamy za złe wszystkim dookoła, że składają obietnice, których nie dotrzymują. Wytykamy to szefom, znajomym, rodzinie. Daję rękę uciąć, że chociaż raz w życiu każdy z nas komuś to zarzucił. Nie na darmo utarło się powiedzenie “obiecanki, cacanki a…” coś tam, coś tam. Jednak ostatnio zaczęłam analizować, ile codziennie, każdego dnia i mozolnie, składamy obietnic, które często mają tylko na celu kupienie nam odrobinę czasu czy wolności.
“Zaraz przyjdę kochanie” mówimy do dziecka, które teraz i prawie natychmiast domaga się naszej uwagi. Chcemy kupić sobie trochę czasu na dokończenie czegoś i później zapominamy o tej obietnicy i nie wiadomo gdzie kończy się granica naszego magicznego “zaraz”. Bach, obietnica ląduje w magazynie, który skrzętnie zapełniamy każdego dnia. “Zadzwonię jutro mamuś” po czym jutro i pojutrze zapominamy podnieść słuchawkę i dotrzymać obietnicy. Bach, kolejna obietnica ląduje w magazynie. “Kochanie, jak tylko skończę ten projekt, będę miał dla rodziny więcej czasu” obiecuje mąż stęsknionej żonie. Ale kiedy projekt się kończy, dzieci zaczynają chorować i mąż składa kolejną obietnicę “kochanie, gdy zarobię na leki, będę miał dla was czas”. A czas płynie i później trzeba zarobić dzieciom na studia czy dołożyć się do mieszkania. A magazyn składanych obietnic zapełnia się jeszcze bardziej.
Kiedy patrzę na śpiące dzieci i analizuję dzień, jaki się właśnie zakończył, to jaki mam bilans zysków i strat? Ile złożyłam im dzisiaj obietnic bez pokrycia? Jaki obraz mojej osoby tworzy to w ich głowach i sercach? A gdyby tak zatrzymać się na chwilę i przemyśleć, czy naprawdę chcemy mieć aż taki duży ten magazyn obietnic? Bo nie ma, naprawdę nie ma, niczego cenniejszego niż więź z nimi i rodziną. A czasem tak gonimy za tymi projektami, kasą na studia czy mieszkanie, a w życiu naprawdę inne rzeczy się liczą. Ten uśmiech, ta miłość bezwarunkowa, ten dotyk. Drugi człowiek. To jego obecność sprawia, że nam się chce wstawać i żyć.
Składanie obietnic dotyczy nas niemal w każdej chwili naszego życia. Obiecujemy dzieciom, że jak skończy się ważny projekt, to zabierzemy je na rower. Obiecujemy partnerom, że jak coś tam, to będziemy mieli więcej czasu dla siebie. Obiecujemy rodzinie, że jak przyjdzie zima i będzie mniej pracy, to znajdziemy czas na rodzinne spotkanie. Obiecujemy znajomym, że kiedyś tam się spotkamy. Obiecujemy Bogu, że jak znajdziemy inną pracę, to będziemy mieli więcej czasu na duchowość w swoim życiu. Wciąż obiecujemy. A gdyby tak przyszło nam dzisiaj stanąć oko w oko z kimś bliskim i ważnym i mieć w sercu świadomość, że to ostatni dzień naszego życia… Co będziemy mieli mu do zaoferowania? Magazyny pełne pięknych wspomnień, miłych rozmów i działania? A może jedynie magazyny pełne obietnic…?
Pięknie powiedziane. to tylko od nas zależy jaki będzie bilans zysków i strat. Dlatego każdy dzień wymaga wysiłku byśmy mogli do naszego magazynu schować mały sukces:)
Cóż to za piękna spódnica?
fajna stylizacja :)